W poniedziałek przed sądem okręgowym rozpoczął się nietypowy proces. Pięciu lekarzy ze szpitala Jolimont odpowiada za nieumyślne spowodowanie śmierci poprzez brak przewidywania lub ostrożności, w związku ze zgonem pacjenta z niepełnosprawnością intelektualną, do którego doszło w nocy z 26 na 27 listopada 2014 roku. Matka zmarłego, przekonana o popełnieniu błędów medycznych, od dziesięciu lat domaga się sprawiedliwości.
Trzydziestojednoletni mężczyzna, cierpiący na niepełnosprawność intelektualną, był kilkakrotnie przyjmowany na oddział ratunkowy szpitala Jolimont jesienią 2014 roku z powodu bólu brzucha i problemów z oddychaniem. Jego lekarz prowadzący podejrzewał przepuklinę rozworu przełykowego, która powodowała ucisk żołądka na płuca. W nocy z 26 na 27 listopada pacjent zmarł nagle na oddziale szpitalnym.
Stanowisko rodziny zmarłego
Matka mężczyzny, uznając, że lekarze nie ocenili właściwie powagi sytuacji, złożyła zawiadomienie o przestępstwie. Twierdzi, że jej syn nie otrzymał opieki adekwatnej do swojego stanu zdrowia.
Przed sądem matkę reprezentowała adwokatka Laura Glorieux, która podkreśliła cierpienie i poczucie bezsilności swojej klientki. „Ma ona wrażenie, że została porzucona. Śmierć jej syna była wynikiem błędów diagnostycznych, zaniedbań w opiece, nadzorze i administrowaniu leków” – argumentowała. Dodała również, że pacjent nie został potraktowany tak jak osoba bez niepełnosprawności. „Matka ma przekonanie, że gdyby jej syn nie był osobą z niepełnosprawnością, otrzymałby większą uwagę i troskę”.
Obrona lekarzy
Pięciu oskarżonych lekarzy zaprzecza wszelkim zaniedbaniom. Utrzymują, że opieka była zgodna z zasadami sztuki lekarskiej i adekwatna do stanu pacjenta, jaki oceniali w danym momencie. Twierdzą, że nie mieli podstaw, by przypuszczać, że życie trzydziestolatka jest zagrożone. Według nich przeprowadzone badania i konsultacje dowodzą, że działali z należytą ostrożnością i zgodnie z obowiązującymi procedurami.
Obrońcy wnieśli o uniewinnienie swoich klientów, wskazując, że akt oskarżenia opiera się na błędnej interpretacji faktów medycznych.
Stanowisko prokuratury
Prokuratura zachowała ostrożność w ocenie sprawy. Zastępca prokuratora królewskiego poprosił o przesłuchanie kolegium biegłych, które przygotowało opinię w tej sprawie, zaznaczając jednocześnie, że raport ma pewne ograniczenia. „W obecnym stanie sprawy mam wątpliwości co do związku przyczynowego. Pytanie brzmi: co należało zrobić i w jakim momencie” – stwierdził.
To kluczowa kwestia, gdyż sąd musi ustalić nie tylko, czy doszło do błędu medycznego, ale także, czy ewentualne zaniedbanie mogło bezpośrednio doprowadzić do śmierci pacjenta.
Kontrowersje wokół ekspertyzy
Kolegium biegłych sporządziło opinię techniczną kilka lat po zdarzeniach. Jej wnioski są obecnie przedmiotem sporu między stronami. Pełnomocniczka matki zmarłego uważa, że ekspertyza nie odzwierciedla rzeczywistości udzielonej opieki i bagatelizuje popełnione błędy, dlatego wniosła o jej odrzucenie. Z kolei adwokaci lekarzy wskazują na nieścisłości i braki w pracy biegłych, które – ich zdaniem – zaciemniają obraz sprawy.
Aby zobrazować trudność ustalania związku przyczynowego w sprawach medycznych, prokurator przywołał podobny przypadek rozpatrywany przez sąd apelacyjny. Nastolatek z regionu Borinage zmarł po przyjęciu na oddział ratunkowy, a kilku lekarzy oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci. Choć eksperci wskazali, że potrzebne było leczenie dożylne, nie mogli jednoznacznie potwierdzić, że jego zastosowanie zapobiegłoby zgonowi. Sąd apelacyjny uznał wówczas, że istnieje wątpliwość co do związku przyczynowego.
To porównanie miało podkreślić, że nawet przy oczywistych błędach nie zawsze można wykazać bezpośredni związek między zaniedbaniem a śmiercią pacjenta.
Skutki procesu dla lekarzy
Po wystąpieniu prokuratury obrońcy lekarzy długo apelowali o uniewinnienie swoich klientów. „Oskarżenia są poważne. Dla lekarzy to nie tylko kwestia zawodowa, ale osobista tragedia – zostać postawionym w stan oskarżenia za działania wynikające z powołania” – mówili. Podkreślali, że ich klienci działali w trudnych warunkach, przy ograniczonych możliwościach diagnostycznych, i podejmowali decyzje zgodnie z dostępnymi informacjami i obowiązującymi protokołami.
Zwrócili także uwagę na długość postępowania, które trwa już dziesięć lat. „To uznani lekarze, których życie zawodowe i osobiste zostało sparaliżowane przez procedury, na które nie mają wpływu” – podkreślili obrońcy.
Szerszy kontekst odpowiedzialności medycznej
Sprawa ta uwidacznia złożoność odpowiedzialności zawodowej w medycynie i trudności w ustalaniu związku przyczynowego między działaniami lekarzy a skutkami zdrowotnymi pacjentów. Szczególnie wrażliwe są przypadki dotyczące osób z niepełnosprawnościami, które wymagają zwiększonej uważności i dostosowania opieki.
Dziesięcioletni czas trwania postępowania podkreśla również problemy systemowe wymiaru sprawiedliwości w sprawach o błędy medyczne. Z jednej strony konieczne jest zapewnienie rzetelnego dochodzenia i sprawiedliwości dla rodzin ofiar, z drugiej – przewlekłość procedur stanowi dodatkowe obciążenie dla oskarżonych lekarzy i bliskich zmarłych.
Wyrok w tej sprawie może mieć znaczący wpływ na praktykę medyczną i sposób oceny działań personelu w sytuacjach nagłych. Utrzymanie równowagi między ochroną pacjentów a poszanowaniem decyzji klinicznych podejmowanych w trudnych warunkach pozostaje jednym z najtrudniejszych wyzwań współczesnej medycyny i prawa.