Sprawa burmistrz ósmej dzielnicy Paryża, która wydała prawie 36 tysięcy euro z publicznych środków na garderobę, wywołała zdumienie wśród belgijskich burmistrzów. Choć również w Belgii włodarze mają prawo do zwrotu kosztów reprezentacyjnych, większość z nich z tego przywileju nie korzysta lub robi to w bardzo ograniczonym zakresie, podkreślając znaczenie dawania dobrego przykładu mieszkańcom.
Jeanne d’Hauteserre, burmistrz ósmej dzielnicy Paryża, w ciągu pięciu lat wydała prawie 36 tysięcy euro z publicznych funduszy na odzież. Sprawa wywołała we Francji oburzenie, szczególnie po jej wypowiedzi: „Rozumiem, że osoba zarabiająca 1200 euro miesięcznie może być tym zszokowana. Chciałabym więc podziękować wszystkim naszym współobywatelom, którzy pracują i dzięki którym możemy otrzymywać te świadczenia” – powiedziała francuska polityk.
Belgijscy burmistrzowie płacą z własnej kieszeni
Florence Reuter, burmistrz Waterloo z partii MR, zarabiająca około 4 300 euro netto miesięcznie, była oburzona takim podejściem do publicznych pieniędzy. – Ten sposób dziękowania podatnikom jest niewiarygodny – skomentowała. – Ja również ponoszę wydatki na odzież związane z pełnieniem funkcji, ale nigdy nie obciążałam nimi gminy. Płacę z własnej kieszeni – podkreśliła.
Reuter przytoczyła konkretne sytuacje wymagające odpowiedniego stroju: „Co roku przyjmuję królową Matyldę podczas konkursu Królowej Elżbiety. W 2015 roku, niedługo po objęciu urzędu, uczestniczyłam w obchodach dwusetnej rocznicy bitwy pod Waterloo. Spotkałam wówczas księcia Karola, obecnego króla, księcia Wellington i innych dostojników. W pośpiechu szukałam w lokalnych sklepach kilku odpowiednich kreacji. Gdy wróciłam do ratusza, ktoś zasugerował, bym rozliczyła to jako koszty reprezentacyjne. Absolutnie nie! Te stroje będę nosić prywatnie. Znając stan finansów gminy, nie chciałabym obciążać mieszkańców takimi wydatkami” – zaznaczyła burmistrz Waterloo.
Restauracje z własnych środków lub kanapki w ratuszu
W kwestii wydatków na posiłki służbowe Reuter również ma zasadę: – Nie chodzę do restauracji jako burmistrz, a jeśli już, to nie częściej niż raz w roku. Gdy muszę się z kimś spotkać służbowo, zamawiamy kanapki i napoje do urzędu – wyjaśniła.
Podobne podejście prezentuje Arnaud Allard, burmistrz Vresse-sur-Semois z partii Les Engagés, którego pensja stanowi około połowy wynagrodzenia Reuter. – Moje zarobki w zupełności wystarczają na wydatki reprezentacyjne, a przy tym ubieramy się przyzwoicie – stwierdził krótko.
Demeyer rozważa całkowitą rezygnację ze zwrotów
W Liège burmistrz Willy Demeyer z Partii Socjalistycznej, zarabiający 14 tysięcy euro brutto miesięcznie, korzysta z częściowych zwrotów kosztów reprezentacyjnych. – Na podstawie faktur VAT kolegium zatwierdziło zwrot moich wydatków w wysokości 1 254,78 euro za rok 2024 – poinformował. Chodziło o restauracje podczas spotkań roboczych, prezenty dla ustępujących radnych czy zaliczki w ramach misji w kraju i za granicą.
Demeyer jednak rozważa zmianę podejścia. – Nasza gmina objęta jest planem zarządzania i choć nie jestem do tego zobowiązany, myślę o rezygnacji z tych zwrotów, choćby symbolicznie. To będzie element dyskusji przy tworzeniu nowego budżetu. Warto dodać, że koszty reprezentacyjne, które już teraz pokrywam z własnej kieszeni, są wyższe niż te 1 254 euro – podkreślił burmistrz Liège.
Charleroi z całkowitym zerowym budżetem
W Charleroi burmistrz Thomas Dermine z Partii Socjalistycznej całkowicie zrezygnował ze zwrotów kosztów reprezentacyjnych już w 2025 roku. – Zredukowaliśmy wszystko do zera, zarówno dla radnych, jak i burmistrza – powiedział. – W sytuacji napiętego budżetu i obowiązującego planu Oxygène musimy dawać przykład. Gdy przyjmuję inwestorów, płacę z własnej kieszeni lub spotykamy się przy kawie w ratuszu. Charleroi musi ograniczyć koszty funkcjonowania i zmniejszyć o 15 procent liczbę stanowisk w gabinetach. To kwestia odpowiedzialności – dodał.
Wcześniej koszty reprezentacyjne wynosiły nie więcej niż tysiąc euro rocznie na członka kolegium i były zwracane wyłącznie na podstawie dokumentów potwierdzających wydatki.
Bruksela z limitem 8 tysięcy euro rocznie
W Brukseli burmistrz Philippe Close z Partii Socjalistycznej sam opłaca swoje garnitury, natomiast otrzymuje miesięcznie około 350 euro na spotkania biznesowe – łącznie 4 200 euro rocznie. Rada gminna ustaliła górny limit wydatków reprezentacyjnych na poziomie 8 tysięcy euro rocznie dla każdego członka kolegium.
David Weytsman (MR), przewodniczący CPAS w Brukseli, ustalił sobie własny limit 350 euro miesięcznie, choć w ubiegłym roku zwrócono mu średnio 203 euro miesięcznie. – To głównie wydatki na restauracje. Na każdym paragonie zapisuję nazwiska zaproszonych osób i cel spotkania – tłumaczy.
W Huy deputowany-burmistrz Christophe Collignon z Partii Socjalistycznej przyznaje, że prawie nigdy nie występuje o zwrot kosztów reprezentacyjnych. – A jeśli już, to musi to wcześniej zatwierdzić dyrektor finansowy – dodaje.
Brak górnych limitów w przepisach regionalnych
Zebrane dane nie wykazały w Belgii żadnego przypadku podobnego do afery Jeanne d’Hauteserre. Choć niektóre gminy, jak Bruksela, wprowadzają własne limity, regiony jako władze nadzorcze nie ustalają odgórnych ograniczeń dotyczących wydatków reprezentacyjnych.
Reakcje belgijskich burmistrzów na paryską aferę pokazują znaczną różnicę w podejściu do publicznych pieniędzy i wyraźne poczucie odpowiedzialności wobec podatników – szczególnie w kontekście trudnej sytuacji finansowej wielu gmin w Belgii.