Poprzednia flamandzka minister mobilności wydała dziesiątki tysięcy euro na usunięcie znaków ostrzegawczych przed odcinkowymi pomiarami prędkości. Jej następczyni przeznacza teraz niemal czterokrotnie więcej na ponowne ich ustawienie wzdłuż dróg regionalnych.
Flamandzka minister mobilności Annick De Ridder (N-VA) z rezerwą odnosi się do licznych odcinkowych pomiarów prędkości na drogach regionalnych. Już wcześniej zapowiedziała przeprowadzenie oceny, która ma wykazać, czy wszystkie systemy rzeczywiście przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. „Egzekwowanie przepisów jest celem, a nie środkiem samym w sobie” – podkreśla De Ridder, sugerując, że niektóre instalacje mogą służyć raczej jako „model zarobkowy” niż jako narzędzie prewencji.
Zwrot w polityce oznakowania dróg
Minister zapowiedziała, że każdy odcinkowy pomiar prędkości wzdłuż drogi regionalnej we Flandrii zostanie ponownie oznaczony odpowiednim znakiem ostrzegawczym. Decyzja ta budzi zdumienie, bo jej poprzedniczka Lydia Peeters (Open VLD) dopiero co nakazała ich usunięcie. Peeters tłumaczyła tę decyzję chęcią ograniczenia nadmiaru znaków na drogach oraz faktem, że obowiązujące tablice z ograniczeniami prędkości powinny być wystarczającą informacją dla kierowców. „To powinno wystarczyć” – mówiła wówczas.
Nowe władze regionalne uznały jednak, że brak ostrzeżeń nie jest rozwiązaniem. W nadchodzących tygodniach w setkach lokalizacji na drogach regionalnych we Flandrii znaki ostrzegawcze pojawią się ponownie.
Koszt podwójnej operacji
Partia Vlaams Belang, również krytycznie nastawiona do odcinkowych pomiarów prędkości, zapytała w parlamencie flamandzkim o koszt całej operacji, który poniosą podatnicy. Z odpowiedzi minister De Ridder wynika, że usunięcie znaków kosztowało 43 000 euro, a ponowne ich zamontowanie – wraz z uzupełnieniem wszystkich lokalizacji – pochłonie 171 900 euro. Dane te pochodzą z Agencji Dróg i Ruchu Drogowego (Agentschap Wegen en Verkeer).
Nie wszystkie znaki zostaną natychmiast przywrócone w danej lokalizacji, jak wyjaśnia minister, prace potrwają do początku przyszłego roku. W przypadku odcinkowych pomiarów prędkości na drogach gminnych decyzja o umieszczeniu znaków pozostaje w gestii samorządów.
Szerszy kontekst polityki bezpieczeństwa
Sytuacja ta pokazuje różnice w podejściu do polityki bezpieczeństwa drogowego. Z jednej strony podkreśla się potrzebę przejrzystości i informowania kierowców o kontrolach, z drugiej – przekonanie, że przestrzeganie przepisów powinno wynikać z odpowiedzialności, a nie z obawy przed karą. Debata ta dotyczy nie tylko skuteczności egzekwowania przepisów, ale też sposobu, w jaki rządy regionalne definiują priorytety w polityce transportowej.
Łączny koszt obu operacji – usunięcia i ponownego ustawienia znaków – przekracza 214 000 euro. To kolejny przykład, jak zmiany polityczne w regionie mogą generować znaczące wydatki z budżetu publicznego.