Lekarz rodzinny z miejscowości Oosteeklo we wschodniej Flandrii został aresztowany. Wymiar sprawiedliwości podejrzewa go o nielegalne przepisywanie m.in. silnych leków uspokajających oraz o przestępstwa obyczajowe. Dwadzieścia lat temu ten sam mężczyzna był już skazany za fałszowanie zaświadczeń lekarskich.
„Od kilku dni próbuję dostać się do lekarza rodzinnego J.B. w Oosteeklo, czy ktoś wie, co się stało?” – takie wiadomości krążyły ostatnio w mediach społecznościowych. Okazało się, że ponad 70-letni lekarz został zatrzymany około dwa tygodnie temu w swojej praktyce. Według świadków miał właśnie przyjąć nowego pacjenta, gdy pojawili się funkcjonariusze policji w cywilu. Od tego czasu na drzwiach gabinetu wisi kartka: „Z powodów osobistych jestem nieobecny na czas nieokreślony”.
Mężczyzna przebywa w areszcie pod zarzutami obejmującymi m.in. fałszowanie dokumentów i nielegalne przepisywanie środków odurzających. Jedna z pacjentek opowiada anonimowo: „Biorę Temestę (silny lek uspokajający), a lekarz nagle wypisał receptę na nazwisko mojego najmłodszego syna, który ma 16 lat. Aptekarz oczywiście odmówił realizacji. Musiałam prosić lekarza o nową receptę”.
Zaświadczenia wystawiane bez badania
Pacjentka dodaje: „Zwolnienie lekarskie można było u niego dostać bez problemu. Kiedy poprosiłam o wizytę z chorym synem, przesłał mi zwolnienie przez WhatsApp, nawet go nie badając. Było też coś dziwnego – kilka razy pojawiał się nieproszony pod moim domem. Na szczęście nigdy nie było mnie wtedy w środku. Mój mąż i dzieci uznali to za bardzo niepokojące. Nigdy go o to nie zapytałam – dziś żałuję”.
Wśród pacjentów lekarza słychać podobne opinie – „nie do końca czysty”, „przepisywacz pigułek”, „choroba czy nie, zwolnienie zawsze się dostawało”. Co istotne, dwadzieścia lat temu mężczyzna został już skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu za fałszowanie licznych zaświadczeń lekarskich w latach 1998–2000. W ten sposób uzyskiwał od ubezpieczenia zdrowotnego środki za świadczenia, których nigdy nie wykonał.
Oszukiwanie systemu ubezpieczeń zdrowotnych
Prokuratura przedstawiła wówczas szczegółowy opis jego metod. „Podczas wizyty domowej u chorej kobiety wystawiał nie jedno, ale kilka zwolnień – także dla jej męża i dzieci” – relacjonował prokurator. „Wystawiał zaświadczenia dla osób zdrowych albo nawet nieobecnych w domu”.
Lekarz rozliczał też fikcyjne świadczenia wieczorne i weekendowe w RIZIV (Narodowym Instytucie Ubezpieczeń Chorobowych i Rent Inwalidzkich) oraz raportował opatrunki gipsowe i zastrzyki, których nigdy nie wykonał. Prokuratura żądała wówczas 20 miesięcy więzienia i 10 tysięcy euro grzywny, ale sąd ostatecznie wymierzył mu karę ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu. Już wtedy zwrócił 140 tysięcy euro zaległych podatków wynikających z fałszerstw.
Podejrzenia o przestępstwa obyczajowe
Obecnie, oprócz zarzutów dotyczących leków i fałszowania dokumentów, lekarz odpowiada również za przestępstwa obyczajowe. Nie wiadomo jednak, jakiego rodzaju są to zarzuty. Adwokat mężczyzny, Walter Van Steenbrugge, odmówił komentarza.
Skontaktowaliśmy się z Izbą Lekarską, która poinformowała, że musi poczekać na wyrok. „Kiedy zostanie ogłoszony, poznamy prawną prawdę i dopiero wtedy ewentualnie podejmiemy środki dyscyplinarne”. Nie wiadomo, czy Izba podjęła działania po jego pierwszym skazaniu.
Szerszy kontekst nadużyć w zawodzie lekarskim
Sprawa lekarza z Oosteeklo uwidacznia słabości systemu kontroli w zawodzie medycznym i pokazuje, że możliwe są nadużycia nawet w przypadku osób wcześniej karanych. To także przykład, jak systemowe luki umożliwiają kontynuowanie praktyki mimo wcześniejszych wyroków.
Eksperci od lat wskazują na konieczność lepszego monitorowania przepisywania leków kontrolowanych i ścisłej współpracy między organami regulacyjnymi, ubezpieczycielami i wymiarem sprawiedliwości. Pacjenci powinni znać swoje prawa i nie wahać się zgłaszać podejrzanych sytuacji właściwym instytucjom.
Śledztwo prowadzi prokuratura. O dalszych konsekwencjach zawodowych lekarza zdecydują wynik procesu karnego i ewentualne działania Izby Lekarskiej.