Trzydzieści pięć lat po dekryminalizacji aborcji w Belgii, najnowszy sondaż pokazuje paradoks systemu: mimo powszechnego poparcia społecznego dla prawa do przerwania ciąży, wiele osób nadal zmuszonych jest szukać rozwiązań poza belgijskimi ramami prawnymi.
Co czwarta osoba korzysta z zabiegu poza belgijskim systemem
Badanie iVox przeprowadzone na zlecenie Amnesty International wśród 2 000 mieszkańców Belgii ujawnia wymowne liczby. Spośród osób, które przerwały ciążę, 28,8 proc. nie mogło tego zrobić zgodnie z belgijskim prawem – zabiegi odbywały się nielegalnie w kraju lub za granicą. Jeśli uwzględnić wszystkie procedury (jedna osoba może poddać się aborcji kilkakrotnie), aż 41,9 proc. miało miejsce poza belgijskimi regulacjami lub poza granicami.
Przerywanie ciąży to realna część życia społecznego – 11 proc. badanych deklaruje, że poddało się aborcji, a 39 proc. zna przynajmniej jedną osobę z takim doświadczeniem.
„To, co uderza, to liczba przypadków, które wymykają się belgijskim ramom prawnym lub wymagają wyjazdu za granicę” – komentuje Julie Capoulade z Amnesty International. „Osoby potrzebujące aborcji i tak ją przeprowadzą, ale ważne jest, by mogły to robić bezpiecznie, legalnie i bez przeszkód tam, gdzie mieszkają”.
Społeczne poparcie kontra praktyczne bariery
Postawy wobec aborcji są pełne sprzeczności. Z jednej strony 92,5 proc. respondentów popiera prawo do przerwania ciąży – to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Z drugiej, 67 proc. uważa, że aborcja pozostaje tematem tabu.
Najczęściej wskazywane przeszkody to presja społeczna (45 proc.), uwarunkowania kulturowe i religijne (38,6 proc.) oraz sprzeciw partnera lub partnerki (26,7 proc.). Wśród barier systemowych badani wymieniają brak lekarzy (23,1 proc.) oraz zbyt krótki okres prawny na podjęcie decyzji (22 proc.).
„Silne poparcie nie przekłada się na brak presji” – podkreśla Julie Capoulade. „Ta rozbieżność jeszcze bardziej komplikuje trudne decyzje”.
Nieznajomość prawa i jej skutki
Przepisy aborcyjne w Belgii są słabo znane. Choć dwie trzecie osób twierdzi, że zna prawo, trzy czwarte myli się w podstawowych kwestiach, takich jak maksymalny czas trwania ciąży czy obowiązkowy okres namysłu. Tylko 6 proc. respondentów odpowiedziało poprawnie na wszystkie pytania. Średnia znajomość prawa wyniosła 3,8 punktu w dziesięciostopniowej skali.
Zaledwie 16 proc. badanych wie, że wciąż istnieją kary kryminalne za nielegalne aborcje, a 41,8 proc. błędnie uważa, że to procedura medyczna „jak każda inna”.
„Brak wiedzy podsyca fałszywe wyobrażenia i stygmatyzację” – zauważa Capoulade. „Połączenie limitu 12 tygodni i obowiązkowego sześciodniowego okresu namysłu może sprawić, że termin zostanie przekroczony. Nie można jednak tracić prawa do legalnego zabiegu tylko z powodu braku informacji”.
Problemy w systemie zdrowotnym
Praktyka medyczna dodatkowo komplikuje sytuację. „W zależności od regionu i placówki niedobór lekarzy wydłuża czas oczekiwania. Wtedy kierujemy do innych miast, co kosztuje cenny czas” – wyjaśnia Eloïse Malcourant z federacji planowania rodziny Sofélia.
„Niektóre ośrodki nie mają lekarzy codziennie. Staramy się przyjmować jak najwięcej pacjentek, ale nie zawsze wystarczająco szybko” – dodaje. Zaznacza też, że w nagłych przypadkach można skrócić okres namysłu, co jest kluczowe przy granicy 12 tygodni – „ale trzeba o tym wiedzieć i zostać skierowanym na czas”.
Belgia na tle Europy: restrykcyjna wyspa
Na tle Europy Zachodniej Belgia należy do krajów o najbardziej restrykcyjnych regulacjach. W Holandii aborcja jest możliwa do 24. tygodnia, w Danii i Szwecji do 18., we Francji i Hiszpanii do 14., podczas gdy w Belgii obowiązuje limit 12 tygodni.
Prawo, choć dekryminalizowane w 1990 r., wciąż umieszczone jest w Kodeksie Karnym – każdy lekarz i pacjentka łamiący procedury narażeni są na odpowiedzialność karną. Dodatkowo obowiązkowy sześciodniowy okres namysłu to drugi najdłuższy w Europie po Włoszech.
„To ramy odziedziczone po moralizatorskiej wizji, która traktuje aborcję jako »mniejsze zło«” – analizuje Lucie Barridez z Centrum Akcji Laickiej (CAL). Raport akademicki przygotowany w 2023 r. rekomendował wydłużenie terminu do 18 tygodni, zniesienie okresu oczekiwania i całkowitą dekryminalizację. „Te zalecenia utknęły w szufladzie, zablokowane przez partie konserwatywne, przede wszystkim CD&V, dla których to nieprzekraczalna granica w negocjacjach rządowych” – dodaje Barridez.
Europejska mapa nierówności
CAL stworzyło mapę avortement.eu pokazującą różnice w dostępie do aborcji w całej Europie. Na jednym biegunie są Malta, gdzie aborcja dozwolona jest tylko w przypadku zagrożenia życia, i Polska, gdzie brak odpowiedniej opieki medycznej doprowadził już do śmierci kilku kobiet.
W innych krajach prawo jest liberalne, ale praktyka zawodzi – w Rumunii i Chorwacji wielu lekarzy odmawia zabiegów z powodu klauzuli sumienia, a we Włoszech skrajna prawica wspiera przeciwników prawa wyboru, ułatwiając im dostęp do ośrodków planowania rodziny.
Szanse na zmiany i inicjatywy unijne
Na szczeblu UE perspektywy pozostają niepewne. W 2024 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą do wpisania prawa do aborcji do Karty Praw Podstawowych UE, ale zmiana wymaga jednomyślności państw członkowskich – a sprzeciw Malty czy Polski czyni to odległą perspektywą.
Bardziej praktyczna jest inicjatywa obywatelska My Voice My Choice, która proponuje mechanizm solidarności finansowej, umożliwiający krajom otwartym na przyjmowanie kobiet z państw restrykcyjnych korzystanie ze wsparcia unijnego.
Amnesty International ostrzega, że samo wydłużenie limitu z 12 do 14 tygodni nie wystarczy. „Dwa dodatkowe tygodnie bez zniesienia innych barier nie rozwiążą problemu” – przestrzega Capoulade.
Wnioski: prawo pod presją
Badania dowodzą, że belgijski system, mimo masowego poparcia społecznego, w praktyce wypycha wiele osób poza legalne ramy. Setki Belgijek rocznie wyjeżdżają do Francji czy Holandii, by tam przerwać ciążę, podczas gdy inne ryzykują nielegalne rozwiązania.
„Zakazy czy ograniczenia nigdy nie powstrzymają aborcji” – podsumowuje Capoulade. „Pytanie brzmi tylko: w jakich warunkach. Nasz standard to bezpieczeństwo, legalność, brak przeszkód – w Belgii, a nie za granicą”.
CAL ostrzega natomiast: „Prawo do aborcji nie zostało jeszcze podważone, ale znajduje się pod presją. Belgia musi najpierw uporządkować własne przepisy – wydłużyć terminy, znieść okres oczekiwania i usunąć aborcję z Kodeksu Karnego – jeśli chce skutecznie bronić tego prawa na poziomie europejskim”.