We wtorkowy poranek przedstawiciele największych belgijskich banków stawili się przed komisją finansów Izby Reprezentantów, którą na potrzeby tej sesji nazwano „komisją Reynders”. Spotkanie odbyło się w cieniu afery związanej z byłym ministrem, choć jego nazwisko nie padło bezpośrednio ani razu. Szczególną ostrożność wykazywali reprezentanci ING – banku, który przez lata obsługiwał nietypowe transakcje liberalnego polityka, nie zgłaszając ich do CTIF, instytucji odpowiedzialnej za walkę z praniem pieniędzy.
System kontroli pod znakiem zapytania
Najwięcej uwagi wzbudziło wystąpienie przedstawicieli ING, ponieważ bank jest obecnie obiektem śledztwa prokuratury w Brukseli. Cédric Lebegge, odpowiedzialny za obsługę klientów indywidualnych, przedstawił procedury przeciwdziałania praniu pieniędzy, które – jak zaznaczył – są podobne do stosowanych w innych instytucjach finansowych.
Kluczową funkcję pełni w nich AMLCO, czyli główny oficer ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy. To on odpowiada za przekazywanie podejrzanych transakcji do CTIF i – jak zapewnił Lebegge – działa niezależnie, bez konsultowania decyzji z zarządem banku.
Monitoring ponad 2100 osób politycznie eksponowanych
ING Belgique obsługuje około 3 miliony klientów – osób fizycznych, przedsiębiorstw i instytucji – realizujących rocznie blisko 8 miliardów transakcji. Olivier De Maesschalck, szef działu zgodności, przedstawił system oparty na automatycznych alertach wykrywających nietypowe operacje finansowe oraz na stale aktualizowanych scenariuszach mogących wskazywać na pranie pieniędzy.
Szczególną uwagę bank poświęca około 20 tysiącom klientów uznawanych za wysokiego ryzyka, w tym blisko 2100 osobom politycznie eksponowanym (PEP). Od tej grupy wymagane są dodatkowe informacje, co wynika z podwyższonego ryzyka nadużyć.
Kontrowersyjne decyzje w przeszłości
Nawiązując do sprawy Reynders, przedstawiciel ING podkreślał, że skuteczność systemu zależy również od czynnika ludzkiego. Wskazał, że decyzje należy oceniać w świetle informacji dostępnych w danym momencie, a nie z perspektywy wiedzy, którą dysponujemy dziś.
Nie odpowiada to jednak na pytanie, dlaczego ING – który, według naszych informacji, już w 2018 roku dopytywał Reyndersa o blisko 700 tys. euro zdeponowanych w gotówce na przestrzeni dziesięciu lat – nie zgłosił tych wysoce podejrzanych transakcji do CTIF. Niewyjaśnione pozostaje także, czemu decyzji nie zmieniono po 2019 roku, gdy polityk został publicznie wymieniony w kontekście zarzutów korupcyjnych i dotyczących prania pieniędzy.
Na konto Reyndersa w ING wpływały również wygrane z gier hazardowych, które były minister zaczął intensywnie uprawiać od 2018 roku. Dopiero w 2023 roku ING Belgique przekazał swoje podejrzenia do CTIF – najpewniej w związku z toczącym się dochodzeniem, zainicjowanym przez zgłoszenie Loterii Narodowej.
Parlamentarne pytania o przejrzystość systemu
Podczas obrad parlamentarzyści poruszali kwestie związane z przejrzystością procedur. Reprezentanci liberałów – Mathieu Michel i Alexia Bertrand (dawna doradczyni w gabinecie Reyndersa) – skupili się na problemie ochrony prywatności osób politycznie eksponowanych. Xavier Dubois z partii Engagé wskazał natomiast na brak jednolitej definicji PEP, podkreślając, że nie istnieje oficjalna lista takich osób.
Najostrzej wypowiadał się socjalista Khalil Aouasti, który podał przykład niewielkiej organizacji zajmującej się sterylizacją kotów, powiązanej z nim w drugim stopniu, która znalazła się na liście PEP. „Jak to możliwe, że taka mała organizacja podlega ścisłej kontroli, a Didier Reynders mógł przez dziesięć lat deponować 700 tys. euro w gotówce bez reakcji banku? Wygląda na to, że dla PEP nie ma jasnych kryteriów” – pytał parlamentarzysta.
Zwracając się do banków, Aouasti dodał: „Mówicie nam, że 100 procent podejrzanych przypadków zgłaszanych jest w ciągu 90 dni, więc jak można było czekać piętnaście lat w tym konkretnym przypadku?”. Sofie Merckx z PTB skwitowała: „Mówiliście o PEP, o gotówce z natury bardziej podejrzanej i o obowiązku szybkiego zgłaszania do CTIF… Cała ta sprawa Reyndersa pozostawia bardzo niepokojące wrażenie”.
Śledztwo wyjaśni wątpliwości
Trwające postępowanie sądowe w sprawie potencjalnego „handlu wpływami” – jednej z form korupcji – ma szansę rozwiać te wątpliwości i rzucić światło na kulisy całej afery.