Federalna agencja ds. uchodźców Fedasil konsekwentnie odmawia zapewnienia schronienia rodzinom ubiegającym się o azyl, powołując się na dyrektywy minister ds. azylu i migracji Anneleen Van Bossuyt z partii N-VA. Dzieje się tak pomimo licznych nakazów sądów pracy w Brukseli, zobowiązujących instytucję do udzielenia zakwaterowania najbardziej wrażliwym rodzinom.
W korespondencji kierowanej do prawników reprezentujących wnioskodawców Fedasil wprost wskazuje, że działa zgodnie z instrukcjami ministerstwa. Agencja tłumaczy, iż stosuje się do restrykcyjnej interpretacji nowego prawa federalnego obowiązującego od lata.
Regulacje te wykluczają z systemu zakwaterowania cudzoziemców posiadających już status ochrony międzynarodowej w innym kraju europejskim. Osoby klasyfikowane jako mające „status M” traktowane są jako migranci wtórni i automatycznie pozbawiane dostępu do sieci ośrodków Fedasil. Minister Van Bossuyt argumentuje, że rodziny te świadomie wybierają przyjazd do Belgii, mimo iż korzystają z ochrony w innym państwie UE.
Sądy pracy prezentują odmienne stanowisko. W swoich wyrokach podkreślają, że indywidualne potrzeby rodzin, zwłaszcza dzieci, nie są brane pod uwagę w decyzjach administracyjnych. Nakazy sądowe zobowiązują Fedasil do zapewnienia zakwaterowania, lecz agencja konsekwentnie je ignoruje, powołując się na instrukcje ministerialne uniemożliwiające wykonanie orzeczeń.
Minister Van Bossuyt nie kryje swojego stanowiska. W oświadczeniu dla mediów podtrzymuje linię polityczną, według której rodziny mogą liczyć na zakwaterowanie wyłącznie wtedy, gdy współpracują w procesie powrotu – do kraju pochodzenia lub państwa, w którym uzyskały ochronę. W praktyce oznacza to warunkowy dostęp do podstawowych usług humanitarnych.
Bezpośrednie skutki tej polityki odczuwają organizacje pomocowe. Samusocial sygnalizuje konieczność odmowy przyjęcia blisko 400 rodzin, co oznacza pozostawienie około 1500 osób bez dachu nad głową od sierpnia. Aude Khalfouni, odpowiedzialna za centrum w Schaerbeek, opisuje codzienne decyzje o wyborze rodzin, którym można udzielić pomocy, jako „nieludzkie arbitraże”.
Brak miejsc w oficjalnym systemie wsparcia zmusza rodziny do szukania prowizorycznych i często niebezpiecznych rozwiązań: squaty, tymczasowe noclegi u znajomych czy spanie w stacjach metra. Organizacje humanitarne ostrzegają przed nadchodzącą zimą, prognozując dramatyczny wzrost liczby osób zmuszonych do życia na ulicy.
Belgijski system prawny znalazł się w sytuacji bezprecedensowego konfliktu między władzą wykonawczą a sądowniczą. Uporczywe ignorowanie orzeczeń sądowych przez agencję rządową rodzi pytania o poszanowanie zasad państwa prawa i niezależności sądów. Może to mieć długofalowe konsekwencje dla wiarygodności Belgii jako państwa zobowiązanego do przestrzegania międzynarodowych standardów praw człowieka.
Skutki społeczno-ekonomiczne wykraczają poza indywidualne dramaty rodzin. Organizacje miejskie zajmujące się pomocą socjalną sygnalizują przeciążenie systemu, które grozi załamaniem całej sieci bezpieczeństwa społecznego w regionie brukselskim. Stawia to pod znakiem zapytania zdolność Belgii do utrzymania standardów humanitarnych i wypełniania zobowiązań wynikających z członkostwa w strukturach europejskich.