Środowe manifestacje pod hasłem „Bloquons tout” (Blokujmy wszystko) nie doprowadziły do zapowiadanego paraliżu kraju, mimo udziału dziesiątek tysięcy osób w różnych regionach. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało wieczorem, że w całej Francji w demonstracjach wzięło udział 175 tysięcy osób. Odbyły się one w 550 miejscach, a odnotowano 262 próby blokad.
Ruch powstały spontanicznie w mediach społecznościowych i komunikatorach miał na celu całkowite sparaliżowanie państwa w proteście przeciw polityce rządu. Jednak dzięki mobilizacji 80 tysięcy policjantów i żandarmów próby blokad były szybko neutralizowane.
Bilans działań służb obejmuje 473 zatrzymania, w tym 203 w Paryżu. W areszcie osadzono 339 osób, z czego 106 w stolicy. Ministerstwo wskazało także na udział grup radykalnych aktywistów, co prowadziło do zakłóceń porządku.
Paryż: młodzi na ulicach, blokady nieskuteczne
W Paryżu główne miejsca zgromadzeń stanowiły Place de la République i Place du Châtelet. Na pierwszym z placów kilka tysięcy uczestników demonstrowało w spokojnej atmosferze, skandując m.in. „Macron do dymisji” przy akompaniamencie bębnów. Większość stanowili młodzi ludzie – głównie studenci i aktywiści – którzy protestowali przeciw oszczędnościom budżetowym i nierównościom społecznym.
Mohammed, 22-letni student nauk politycznych na Sorbonie, wyjaśniał: „Dołączyłem, bo mam dość rosnących kosztów życia i braku działań polityków wobec trudnej sytuacji wielu ludzi. Po rozwiązaniu parlamentu w 2024 roku wciąż borykamy się z niestabilnością i ciągłą zmianą premierów. Wybrani przedstawiciele powinni zajmować się codziennością Francuzów, a nie wszystkim innym”.
Z kolei Noémie, 29-letnia aktywistka ekologiczna i społeczna, podkreślała: „Ta manifestacja łączy różne postulaty społeczne i demokratyczne, które są nam bliskie”. Jednocześnie wyraziła obawę, że „zbiorowy gniew szybko osłabnie z braku jasnych celów i że w Paryżu pozostanie ograniczony do lewicowych środowisk”.
Różnorodne formy protestu i szybka reakcja władz
Na Place du Châtelet panowała atmosfera przypominająca festiwal – kilkuset studentów demonstrowało wspólnie z działaczami CGT, jednego z nielicznych związków, które wsparły ruch. Murielle, związkowczyni, mówiła o „rosnącej prekarności pracowników i utracie zdobyczy społecznych wskutek cięć budżetowych Macrona”. Zaznaczała jednak, że „dzikie i nieuporządkowane manifestacje nie wywrą większego efektu. Mogliśmy zablokować o wiele więcej”.
Najbardziej napięte sytuacje odnotowano w Rennes, Nantes i Paryżu, gdzie policja wzywała do rozejścia się po atakach na funkcjonariuszy. Do godziny 17:00 odnotowano 267 podpaleń na drogach w całym kraju. Lekko rannych zostało trzynastu policjantów i żandarmów.
Uczestnicy próbowali zakłócać pracę szkół oraz blokować drogi i ronda w wielu miastach, jednak działania te szybko rozpraszano. Kolej wstrzymano jedynie na krótko w Cherbourg i Valence, a w regionie paryskim transport publiczny odnotował jedynie przewidywane zakłócenia. Mobilizacja w rafineriach Total Energies, do której wzywała CGT, okazała się bardzo ograniczona.
Polityka „zero tolerancji” skuteczna
Rozbudowane i dobrze zorganizowane siły porządkowe otoczyły miejsca protestów, uniemożliwiając ich przekształcenie w blokady. Dla ustępującego ministra spraw wewnętrznych Bruno Retailleau, który zapowiedział politykę „zero tolerancji” wobec ekscesów, była to misja zakończona powodzeniem.
W niektórych miastach średniej wielkości – jak Lyon, Nantes czy Montpellier – policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych wobec kilku tysięcy manifestantów. Ostatecznie ruch „Bloquons tout” mimo dużej frekwencji nie osiągnął celu sparaliżowania kraju, zderzając się z przygotowaną i zdecydowaną reakcją władz.