Dziewięć lat po zakończeniu operacji Vigilant Guardian w Belgii ponownie rozważany jest powrót żołnierzy na ulice miast. Tym razem motywacją mają być narastające problemy związane z handlem narkotykami. Środowiska wojskowe wyrażają jednak zdecydowany sprzeciw wobec takiego rozwiązania.
Rosnące niezadowolenie w szeregach
Obecne nastroje w armii różnią się znacząco od tych z 2015 roku, gdy żołnierze zostali skierowani do działań antyterrorystycznych. Wielu wojskowych otwarcie mówi o frustracji. Jeden z nich podkreśla: „Jesteśmy dobrzy w tym, co robimy – w patrolowaniu i nadzorze. Ale nasz zawód nie cieszy się żadnym szacunkiem”.
Żołnierze wskazują na sprzeczność w podejściu władz: politycy ograniczają ich prawa emerytalne i obniżają status zawodowy, a w momentach kryzysu zwracają się właśnie do armii o pomoc. Jak dodaje jeden z wojskowych: „Nie wstępowaliśmy do sił zbrojnych, żeby pełnić funkcje policyjne. To nie jest nasza podstawowa misja”.
Brak prawnych ram działania
Boris Morenville, przedstawiciel związku zawodowego SLFP Défense, ostro krytykuje pomysł ponownego wysłania wojskowych na ulice. W jego opinii dowodzi to, że „politycy nigdy nie wyciągnęli wniosków ze swoich błędów”. Podkreśla przy tym brak jasnych ram prawnych, które określałyby zasady takich działań.
Od czasów operacji z 2015 roku problem nie został rozwiązany. Żołnierze wciąż nie mają precyzyjnych wytycznych dotyczących zakresu swoich uprawnień podczas patroli. Morenville zwraca uwagę na sprzeczność: armia może tworzyć kordony bezpieczeństwa, ale nie ma prawa interweniować z użyciem broni. Budzi to poważne wątpliwości co do konsekwencji prawnych w razie ewentualnego użycia siły wobec cywilów.
Konsekwencje osłabienia armii
Niezadowolenie pogłębiają także skutki wcześniejszych reform. Rząd Belgii przeprowadził cięcia budżetowe, które dotknęły bezpośrednio środowisko wojskowe. Z budżetu społeczno-ekonomicznego wynoszącego 2,4 miliarda euro ponad 400 milionów przypada na armię, a reformy ograniczyły dotychczasowe świadczenia.
Jak wskazuje Morenville, politycy systematycznie podważali morale żołnierzy, osłabiając ich status zawodowy i prawa emerytalne. Powstaje paradoks: w momentach kryzysowych oczekuje się od armii wsparcia, podczas gdy w czasach stabilizacji jej znaczenie jest marginalizowane.
Gotowość przy braku entuzjazmu
Mimo niezadowolenia żołnierze podkreślają, że są przygotowani do podjęcia takich zadań. Wojskowy z dwunastoletnim doświadczeniem w strukturach obronnych zaznacza: „Jesteśmy przygotowani zarówno do działań wojennych, jak i do utrzymania pokoju, więc oczywiście możemy realizować tego typu misje. Ale to nie jest nasza prawdziwa specjalizacja”.
Zapewniają, że wykonają rozkaz, jeśli taki otrzymają, jednak jednocześnie wskazują, że nie jest to zgodne z podstawową rolą, jaką powinny pełnić siły zbrojne.
Debata nad powrotem żołnierzy na ulice belgijskich miast unaocznia szersze problemy związane z bezpieczeństwem publicznym i miejscem armii w systemie obronnym państwa. Reakcje środowisk wojskowych pokazują potrzebę wypracowania długoterminowej strategii w tym obszarze.