Francuska inauguracja pierwszego więzienia wysokiego zabezpieczenia przeznaczonego dla najgroźniejszych handlarzy narkotyków wzbudziła debatę o realnej skuteczności takich rozwiązań. Belgia rozważa wdrożenie podobnego modelu, choć eksperci podchodzą sceptycznie do jego wpływu na walkę z przestępczością narkotykową.
Podczas konferencji prasowej 12 sierpnia prokurator królewski w Brukseli, Julien Moinil, podkreślił konieczność izolowania przywódców siatek przestępczych w reżimach wysokiego zabezpieczenia. Zwrócił uwagę, że niektórzy bossowie otrzymują telefony komórkowe już po kilku dniach od osadzenia i nadal wydają polecenia swoim ludziom. Pojawia się jednak pytanie, czy pełna izolacja rzeczywiście odcina ich od świata zewnętrznego i ogranicza wpływ na narkobiznes.
Francuski model
Francja podjęła konkretne kroki, przyjmując w kwietniu ustawę przeciwko handlowi narkotykami, będącą wynikiem ustaleń komisji śledczej, która rok wcześniej wykazała dramatyczny wzrost przemytu kokainy oraz ekstremalną przemoc karteli. Zgodnie z nowymi przepisami, najgroźniejsi przestępcy mogą być umieszczani w oddziałach wysokiego zabezpieczenia na rok, z możliwością przedłużenia decyzją ministra sprawiedliwości.
22 lipca siedemnastu handlarzy przeniesiono do więzienia wysokiego zabezpieczenia w Vendin-le-Vieil (Nord-Pas-de-Calais), gdzie obecnie przebywa około stu uznanych za najbardziej niebezpiecznych przestępców we Francji.
Reżim maksymalnego nadzoru
Francuski minister sprawiedliwości Gérald Darmanin wskazuje, że nawet w więzieniu przestępcy potrafią łatwo zdobywać telefony i kontynuować działalność. Celem nowego reżimu ma być pełna izolacja – brak kontaktu fizycznego z rodziną, rozmowy telefoniczne ograniczone do dwóch godzin tygodniowo w ściśle określonych godzinach, widzenia wyłącznie przez wideokonferencję. Więźniowie odbywają spacery samotnie, nie mogą pracować ani korzystać z biblioteki, a w nocy są budzeni nawet czterokrotnie podczas kontroli.
Adwokaci krytykują jednak warunki osadzenia. Mecenas Caroline Bromboszcz uważa, że przekraczają one ramy zwykłego pozbawienia wolności, naruszając prawa gwarantowane przez Konwencję Europejską, w tym zakaz nieludzkiego traktowania. Z kolei mecenas May Sarah Vogelhut ostrzega, że więźniowie objęci tak rygorystycznym reżimem wyjdą na wolność w jeszcze gorszym stanie psychicznym, często z nienawiścią i pragnieniem zemsty, co podważa sens resocjalizacji.
Skuteczność pod znakiem zapytania
Eksperci zwracają uwagę, że całkowita szczelność systemu jest złudzeniem – więźniowie znajdują sposoby komunikacji, nawet przez gesty czy spojrzenia. Dodatkowo więzienia wysokiego zabezpieczenia mogą stać się miejscem spotkań i wymiany doświadczeń między przestępcami, sprzyjając nawiązywaniu nowych kontaktów.
Problemem pozostaje również korupcja wśród strażników. Według źródeł ze środowiska penitencjarnego telefony bywają sprzedawane osadzonym bezpośrednio przez personel, zwłaszcza tam, gdzie warunki pracy i wynagrodzenia są niewystarczające.
Belgijska perspektywa
W Belgii minister sprawiedliwości Annelies Verlinden (CD&V) rozważa wprowadzenie podobnych rozwiązań. Powołano grupę roboczą złożoną z przedstawicieli policji, prokuratury federalnej, służb bezpieczeństwa i administracji więziennej. Mecenas Delphine Paci z Międzynarodowego Obserwatorium Więzień przypomina jednak, że Belgia miała już doświadczenie z oddziałami wysokiego zabezpieczenia w Lantin i Brugii, które ostatecznie zamknięto po krytyce Centralnej Rady Nadzoru Penitencjarnego.
Obecnie baronowie narkotykowi są objęci indywidualnym reżimem szczególnego bezpieczeństwa i rozproszeni po różnych zakładach, co ma ograniczać ryzyko ich kontaktów. Niemniej brak danych potwierdzających, że takie podejście realnie osłabia handel narkotykami. Jak podkreśla mecenas Paci, każda aresztowana osoba szybko zostaje zastąpiona przez inną – skuteczna walka wymaga podejścia zdrowotnego i społecznego, zgodnego z zaleceniami ONZ i organizacji międzynarodowych.