Plany wprowadzenia systemu opłat drogowych w Belgii napotykają poważne przeszkody wynikające ze skomplikowanej struktury państwowej. Podczas gdy rządy Flandrii i Walonii deklarują gotowość do wdrożenia systemu winiet, brak funkcjonującego rządu w Brukseli znacząco utrudnia negocjacje międzyregionalne.
Tegoroczne podróże do krajów takich jak Słowenia, Austria czy Szwajcaria pokazały, że systemy opłat drogowych stały się w Europie powszechnym standardem. Winiety naklejane na przednie szyby lub ich cyfrowe odpowiedniki pozwalają zagranicznym kierowcom partycypować w kosztach utrzymania infrastruktury. Alternatywą, stosowaną m.in. we Francji, pozostają tradycyjne punkty poboru opłat na głównych trasach.
Rosnące koszty belgijskich inwestycji infrastrukturalnych, takich jak sztandarowy projekt Oosterweel, skłaniają regiony do poszukiwania dodatkowych źródeł finansowania. Flamandzka minister mobilności Annick De Ridder z N-VA proponuje cyfrowy system opłat skierowany wyłącznie do kierowców zagranicznych, unikając przy tym określenia „winieta drogowa”. Belgijscy użytkownicy dróg nadal płaciliby jedynie dotychczasowy podatek od pojazdów mechanicznych.
Flandria przewiduje, że opłaty będą zróżnicowane w zależności od emisyjności pojazdów, wpisując się w unijne trendy proekologiczne. Szacunki wskazują na dodatkowe wpływy sięgające 130 milionów euro rocznie od 2027 roku, co znacząco zasiliłoby budżet regionu.
Walonii bliżej do odmiennego modelu – system opłat obejmowałby wszystkich kierowców, także krajowych. Umowa koalicyjna rządu walońskiego przewiduje przy tym zniesienie obecnego podatku od pojazdów mechanicznych, tworząc system zastępczy zamiast dodatkowego.
Dwa różne systemy w kraju wielkości Belgii rodziłyby poważne komplikacje administracyjne i logistyczne. Konstytucyjna autonomia regionów w zakresie polityki transportowej dopuszcza jednak takie rozwiązanie, nawet jeśli jego efektywność byłaby ograniczona.
Sytuację dodatkowo komplikuje Region Stołeczny Brukseli. Poprzedni rząd regionalny rozważał wprowadzenie „inteligentnej opłaty kilometrowej” dla pojazdów poruszających się po stolicy, lecz projekt nie wyszedł poza etap testów. Po wyborach z 2024 roku Bruksela pozostaje bez pełnoprawnego rządu, który mógłby decydować w tej sprawie.
Brak stabilnego rządu sprawia, że Bruksela nie ma oficjalnego stanowiska w międzyregionalnych rozmowach. Obecnie ogranicza się do zadawania pytań pozostałym regionom o szczegóły ich planów, nie przedstawiając własnych propozycji.
Lipcowe spotkanie ministrów mobilności z trzech regionów i szczebla federalnego miało na celu zbliżenie stanowisk, jednak nie przyniosło konkretnych rezultatów. Federalny minister mobilności Jean-Luc Crucke z partii Les Engagés podkreślił, że rozmowy są dopiero na wczesnym etapie, a kolejna konferencja międzyministerialna zaplanowana na wrzesień ma służyć prezentacji pierwszych koncepcji.
Konferencja wyznaczona na 30 września ma być platformą wymiany postępów i propozycji regionalnych. To oznacza, że ewentualne rozstrzygnięcia można oczekiwać najwcześniej w ostatnim kwartale bieżącego roku, pod warunkiem ustabilizowania sytuacji politycznej w Brukseli.
Na tle europejskim widać szeroką gamę rozwiązań – od prostych winiet czasowych po zaawansowane systemy elektronicznego poboru opłat. Belgia, z uwagi na federalny charakter państwa, musi wypracować model uwzględniający autonomię regionów, a jednocześnie zapewniający spójność krajowego systemu transportowego.
Wprowadzenie opłat drogowych ma znaczenie nie tylko fiskalne. Potencjalnie wpłynie na konkurencyjność gospodarczą regionów i atrakcyjność Belgii jako centrum logistycznego w Europie. Ostateczny kształt systemu będzie wynikiem kompromisu między potrzebami budżetowymi a koniecznością zachowania sprawności transportowej w skali całego kraju.