Od 1 sierpnia obowiązują nowe taryfy celne, które objęły m.in. eksport europejskich produktów do Stanów Zjednoczonych. Belgijscy przedsiębiorcy, choć nie bez obaw, reagują na tę zmianę z pragmatyzmem i ostrożnym optymizmem. Nowe cła – w wysokości 15 procent – to efekt działań administracji Donalda Trumpa. Europa, mimo wcześniejszych prób interwencji, nie była w stanie skutecznie im zapobiec.
Pomimo braku oficjalnego tekstu regulacji i wciąż obecnej niepewności, przedstawiciele belgijskiego przemysłu starają się dostosować do nowej sytuacji na globalnym rynku.
Philippe de Selliers, właściciel czekoladowej marki Leonidas, przyznaje, że dla jego firmy sytuacja nie jest korzystna, zwłaszcza w kontekście wcześniejszego wzrostu kosztów surowców, takich jak kakao. Podkreśla jednak, że rynek amerykański odpowiada jedynie za 0,5–1 proc. całkowitego obrotu Leonidasa, co pozwala firmie zachować stabilność.
De Selliers zwraca uwagę, że belgijska czekolada cieszy się na świecie renomą produktu luksusowego, na który popyt nie maleje mimo niewielkich podwyżek cen. Podkreśla też, że cło naliczane jest w momencie wjazdu towaru do USA, a nie na etapie sprzedaży detalicznej. Prawdziwym wyzwaniem stają się więc negocjacje z amerykańskimi partnerami handlowymi, którzy mogą próbować wykorzystać sytuację do podniesienia własnych marż – mimo że ich koszty operacyjne, takie jak czynsze i wynagrodzenia, pozostają bez zmian.
Pierre-Louis Dhaeyer, dyrektor generalny browaru Chimay, przyznaje, że wpływ nowego cła będzie można ocenić dopiero pod koniec roku. Zwraca uwagę na szereg czynników, które mogą zmienić ostateczny efekt – od kursu wymiany euro do dolara, przez reakcje konsumentów w USA, aż po zdolność całego łańcucha dostaw do przejęcia części kosztów. Browar Chimay eksportuje do USA około 6 procent swojej rocznej produkcji, co czyni nowe regulacje istotnym elementem ich strategii eksportowej.
Dhaeyer z zadowoleniem przyjął porozumienie między USA a UE, które – mimo wprowadzenia ceł – daje poczucie stabilności i umożliwia planowanie. Według niego „pewność jest lepsza niż niepewność”, zwłaszcza w długofalowych relacjach handlowych.
Podobnego zdania jest Michaël Labro, dyrektor generalny PMSweet – producenta makaroników z Liège. Dla jego firmy rynek amerykański to aż 40 procent działalności. W związku z niepewnością, jaka panowała od marca, wiele projektów zostało wstrzymanych. Choć 15-procentowe cła nie są korzystne, to uzyskanie jasnych zasad umożliwia wznowienie rozmów z klientami i dostawcami.
Labro rozważa obecnie dostosowanie cen, ale inwestycja w zakład produkcyjny w USA – choć pozostaje marzeniem – nie znajduje się obecnie w planach. Podkreśla, że taka operacja byłaby kosztowna i nie rozwiązałaby wszystkich problemów, bo nadal konieczny byłby import składników.
Niepewność dotyka również sektor farmaceutyczny. Grupa UCB, która 35 procent swoich leków produkuje w Belgii i Szwajcarii, a resztę zleca podwykonawcom, nie jest w stanie ocenić wpływu nowej polityki celnej na 2025 rok i kolejne lata. W czerwcu firma ogłosiła budowę zakładu w USA o wartości 2 miliardów dolarów. Rzecznik UCB zaznacza, że decyzja o inwestycji zapadła wcześniej, ponieważ lokalizowanie produkcji bliżej klientów to logiczny krok. Jednocześnie przyznaje, że kontekst geopolityczny przyspieszył ten proces. W farmacji od decyzji inwestycyjnej do uruchomienia produkcji mija zwykle sześć–siedem lat.
Również Syensqo – jedna z dwóch firm powstałych po podziale grupy Solvay – odczuje wpływ ceł i mocniejszego euro. Według firmy, te czynniki zmniejszą zysk operacyjny o około 100 milionów euro. Na cały 2025 rok Syensqo przewiduje zysk operacyjny rzędu 1,3 miliarda euro, co oznacza spadek w porównaniu z 1,4 miliarda euro osiągniętego w 2024 roku.
Amerykański rynek odpowiada za 31 procent sprzedaży firmy. Większość produktów trafiających do USA powstaje w tamtejszych zakładach, co ogranicza bezpośredni wpływ ceł. Pytana o możliwość zwiększenia lokalnej produkcji, by skorzystać z niższych kosztów energii i zapowiadanej przez Donalda Trumpa obniżki podatku CIT, rzeczniczka firmy odpowiedziała jedynie, że Syensqo nieustannie analizuje swój ślad przemysłowy, aby dostosować się do zmieniających się warunków rynkowych, kosztów energii i regulacji podatkowych.