Minister obrony Theo Francken stanowczo odrzucił w środę podczas posiedzenia komisji parlamentarnej zarzuty dotyczące braku demokratycznej kontroli nad budżetem belgijskich sił zbrojnych.
Kontrowersje wokół środków finansowych
Debata rozgorzała po weekendowym wystąpieniu deputowanego partii Groen, Stafa Aertsa, który stwierdził, że minister dysponuje praktycznie nieograniczoną swobodą w wydatkowaniu 3,7 miliarda euro. Dokumenty budżetowe wskazują, że kwota ta została włączona do „tymczasowego kredytu obronnego”. Według Aertsa oznacza to, że do wydatkowania tych środków wystarczyłaby jedynie zgoda ministra budżetu, bez konieczności uzyskania kontroli parlamentarnej.
Stanowisko ministerstwa
Theo Francken zakwestionował tę interpretację, choć przyznał, że Federalna Służba Publiczna ds. Strategii i Wsparcia (SPF Bosa) została zmuszona do przetłumaczenia na tabele budżetowe wielkanocnego porozumienia rządowego w bardzo (zbyt) krótkim terminie.
„Ale to nie oznacza, że nie będzie kontroli” – oświadczył minister. Według jego zapewnień, wszystkie planowane wydatki będą przedmiotem debaty w komisji zakupów wojskowych.
Mechanizmy kontrolne
„Będziecie współdecydować. Zapewnimy wasze prawo do kontroli” – podsumował Francken, choć jego wyjaśnienia nie przekonały posła ekologów. Również znajdujący się w opozycji Nabil Boukili (PTB) skrytykował brak demokratycznej kontroli, wskazując, że komisja zakupów wojskowych obraduje za zamkniętymi drzwiami.
Kontrowersje te pojawiają się w kontekście rosnących wydatków na obronność w Belgii, związanych z zobowiązaniami wobec NATO i zmieniającą się sytuacją geopolityczną w Europie. Kwestia przejrzystości i demokratycznego nadzoru nad budżetem wojskowym pozostaje przedmiotem intensywnej debaty politycznej.