Wewnętrzne wybory w partii liberalnej MR w prowincji Hainaut przybrały nieoczekiwany obrót, przekształcając się w polityczny konflikt i spór sądowy. Stawką jest funkcja przewodniczącego struktur prowincjonalnych, o którą ubiega się dotychczasowy lider oraz jego wewnątrzpartyjny oponent. Jednak jeden z kandydatów zniknął z kart do głosowania, mimo że sąd nakazał jego dopuszczenie.
Kandydatura zablokowana – sprawa trafia do sądu
Do rywalizacji o kierownictwo prowincjonalne MR stanęli dotychczasowy przewodniczący i lokalny deputowany. Ich relacje od dawna są napięte – szczególnie odkąd jeden z nich pojawił się w największym mieście regionu, przejmując rolę, którą wcześniej pełnił jego obecny rywal. Ten ruch odebrano jako brak zaufania i podważenie dotychczasowego układu sił.
Napięcie wzrosło, gdy zgłoszenie kandydata zostało odrzucone przez struktury prowincjonalne MR. Jako powód podano zaległości w tzw. „rétrocessions” – czyli przekazywaniu części wynagrodzenia parlamentarzysty na rzecz partii, co według lokalnych władz dyskwalifikowało go z udziału w wyborach.
Nie zgadzając się z tą decyzją, kandydat skierował sprawę do sądu cywilnego w Charleroi. Sąd uznał, że obowiązek przekazywania części wynagrodzenia nie był pierwotnym warunkiem zgłoszenia kandydatury i orzekł, że nie ma przeszkód, aby kandydat wziął udział w głosowaniu. Co więcej, sąd podkreślił, że zaległości zostały już uregulowane, a jego wykluczenie jest bezpodstawne. Władze partyjne zostały zobowiązane do ponownego dopuszczenia go do wyborów pod rygorem kary finansowej w wysokości 80 tysięcy euro.
Głosowanie rusza bez jednego z kandydatów
Mimo wyroku, regionalna struktura MR złożyła apelację, a wewnętrzny organ pojednawczo-arbitrażowy partii – złożony m.in. z obecnych i byłych ministrów – podjął decyzję o podtrzymaniu wykluczenia kandydata. W uzasadnieniu powołano się na rzekome dalsze zaległości wobec partii oraz na fakt, że obowiązek przekazywania części wynagrodzenia był znany jeszcze przed rozpoczęciem procedury wyborczej.
Sprawa miała ponownie trafić do sądu tuż przed rozpoczęciem głosowania, ale rozprawę przełożono – na dzień po rozpoczęciu głosowania, które zaplanowano na 10–12 kwietnia. Tymczasem karty wyborcze zostały już wysłane, a dostępne opcje ograniczają się do dwóch innych kandydatów. Pomimo obowiązującego wyroku sądu, nazwisko trzeciego kandydata nadal nie figuruje w systemie głosowania – co może narazić partię na nałożenie kary finansowej.
Wewnętrzne napięcia i oskarżenia o „polityczne samobójstwo”
Według relacji zebranych w partii, centralne kierownictwo MR nie popiera kandydatury osoby wykluczonej z listy wyborczej. Uważa się, że w swojej obronie zaatakował on część personelu partyjnego i podważył wewnętrzne zasady, co zostało źle odebrane przez liderów ugrupowania. Dodatkowo, jego relacje z władzami partii pogorszyły się już wcześniej – zarówno w związku z brakiem wyraźnej roli w nadchodzących wyborach, jak i odsunięciem od funkcji lidera lokalnej listy wyborczej.
Niektórzy polityczni obserwatorzy uważają, że skierowanie sprawy do sądu przeciwko własnej partii może oznaczać koniec kariery politycznej w tym ugrupowaniu. W kuluarach spekuluje się nawet o możliwym przejściu tego polityka do innej formacji centrowej, choć on sam temu zaprzecza.
Na czwartek zaplanowano kolejną próbę mediacji, z udziałem najwyższych władz partyjnych i dwóch tzw. „mędrców” mających pełnić rolę niezależnych arbitrów. Jednak nikt nie przewiduje, by przyniosła ona przełom w tym politycznym impasie.