Rząd federalny Belgii szuka 4 miliardów euro na wzmocnienie obronności kraju. Środki te potrzebne są już w tym roku, by spełnić natowski wymóg przeznaczania 2% PKB na cele militarne. Najbardziej oczywistym, choć kontrowersyjnym rozwiązaniem, wydaje się sprzedaż państwowych udziałów w strategicznych spółkach.
Na razie jednak ani Jan Jambon, minister finansów, ani Theo Francken, szef resortu obrony, nie chcą komentować potencjalnej wyprzedaży „rodzinnych klejnotów” państwa. Mimo to w kuluarach rządowych dyskusja na ten temat trwa.
Problem finansowy jest poważny – zobowiązanie do zwiększenia nakładów na wojsko oznacza konieczność znalezienia 4 miliardów euro nie tylko w tym roku, ale również w każdym kolejnym roku kadencji. To ogromne obciążenie dla i tak nadwyrężonego budżetu Belgii.
Umowa koalicyjna przewiduje utworzenie specjalnego funduszu obronnego, który miałby być zasilany właśnie ze sprzedaży aktywów państwowych. Pierwsza transza miałaby zostać zrealizowana przed końcem 2025 roku. Takie podejście wpisuje się w filozofię rządu De Wevera, według której państwo powinno ograniczać bezpośrednie ingerencje w gospodarkę.
Klejnoty w królewskiej szkatule
Gdy mowa o sprzedaży państwowych aktywów, uwaga naturalnie kieruje się ku takim firmom jak Proximus, bpost, Belfius oraz udziałom zarządzanym przez SFPIM (federalną spółkę inwestycyjną) w koncernach BNP Paribas, Euroclear, Ageas czy portach lotniczych Brukseli.
Co ciekawe, SFPIM nie otrzymał jak dotąd żadnych instrukcji dotyczących ewentualnej sprzedaży. Kierownictwo funduszu – Laurence Bovy i Koen Van Loo – wyraziło nawet wątpliwości co do sensowności sprzedaży niektórych aktywów, jak bpost czy Proximus, których wycena giełdowa nie jest obecnie najlepsza.
Zarządzający podkreślają również znaczenie aspektu strategicznego niektórych firm, takich jak Ageas, Brussels Airport czy Euroclear, który zarządza zamrożonymi rosyjskimi aktywami (przynosząc Belgii dochody podatkowe z odsetek).
Państwo belgijskie posiada także pełną kontrolę nad bankiem Belfius, jedną trzecią udziałów w ubezpieczycielu Ethias (pozostałe części należą do Flandrii i Walonii) oraz znaczący pakiet akcji BNP Paribas. Te udziały, przejęte podczas kryzysu finansowego, mają charakter mniej strategiczny – państwo świadomie nie ingeruje w zarządzanie tymi podmiotami.
Mimo że sprzedaż części tych aktywów wydaje się nieunikniona, na poziomie rządowym wciąż brakuje politycznego konsensusu. Gabinety ministrów Jambona i Franckena odsyłają wszystkie pytania do premiera, który jednak odmawia komentarzy, nie mając jeszcze porozumienia w koalicji.
Jak obejść europejskie ograniczenia?
Georges-Louis Bouchez, lider MR, oraz Maxime Prévot, wicepremier z partii Engagés, ostrzegają przed pochopną wyprzedażą aktywów. Jednorazowe transakcje mogą dostarczyć szybkich wpływów, ale jednocześnie pozbawią państwo stałych dywidend w przyszłości.
Pojawia się też inny problem – przepisy unijne zakładają, że dochody ze sprzedaży państwowych aktywów powinny służyć wyłącznie redukcji zadłużenia, a nie finansowaniu bieżących wydatków. To oznacza, że nawet jeśli Belgia sprzeda udziały w BNP Paribas czy sprywatyzuje część Belfiusa, formalnie nie będzie mogła przeznaczyć tych środków na zakup uzbrojenia. Regulacje te wprowadzono pod koniec lat 90., aby zapobiec sztucznemu poprawianiu sald budżetowych przy okazji prywatyzacji.
W kręgach rządowych pojawiła się jednak koncepcja obejścia tych ograniczeń. Sprzedaż aktywów pozwoliłaby zmniejszyć zadłużenie kraju, co automatycznie poprawiłoby wiarygodność kredytową Belgii. To z kolei umożliwiłoby zaciągnięcie nowych pożyczek na korzystniejszych warunkach, które sfinansowałyby wydatki obronne.
Plan ten wpisuje się w „dobrą nowinę” z początku marca, kiedy Komisja Europejska poinformowała państwa członkowskie o możliwości wyłączenia wydatków na obronność z obliczania deficytu budżetowego. To swoiste „wyjęcie poza nawias” ma obowiązywać co najmniej do 2028 roku.
Jak jednak przypomina minister Vincent Van Peteghem (CD&V), nawet jeśli Unia nie uwzględni tych wydatków w ocenie dyscypliny budżetowej, fizycznie pieniądze i tak znikną z kasy państwa. Korekty budżetowe będą więc niezbędne w najbliższych dniach, zwłaszcza że belgijski budżet ma zostać przedstawiony do połowy kwietnia.
BNP Paribas – najłatwiejszy do sprzedania
Z 5,59% akcji belgijski rząd jest drugim największym udziałowcem jednego z czołowych europejskich banków. Ten pakiet wydaje się najbardziej oczywistym kandydatem do sprzedaży.
Po pierwsze, Belgia nigdy nie traktowała tej inwestycji jako strategicznej – to pozostałość po upadku Fortis, choć bardzo dochodowa (w 2024 roku przyniosła 303 miliony euro dywidendy). Po drugie, bank regularnie sprzedawał mniejsze pakiety akcji na przestrzeni lat. Po trzecie, obecna wycena sektora bankowego jest historycznie wysoka.
„Nie mamy zbyt wielu opcji. Udziały w instytucjach finansowych to obecnie nasze główne aktywa na sprzedaż” – wyjaśnia Alexandre Girard, profesor finansów na UCLouvain Saint-Louis.
Ekonomista Etienne de Callataÿ zauważa: „Rynek mógłby wchłonąć całą pulę, ale zwykle takie operacje przeprowadza się etapami”. SFPIM zaznacza, że gdyby doszło do sprzedaży, proces odbywałby się dwuetapowo. Przy obecnych wycenach pakiet belgijskiego państwa wart jest 4,341 miliarda euro (choć ostatnie cła wprowadzone przez administrację Trumpa mocno zachwiały rynkami).
Belfius – częściowa prywatyzacja
Bank Belfius, w całości należący do państwa, już wcześniej był bliski częściowego wejścia na giełdę. W 2018 roku plany pokrzyżowały niesprzyjające warunki rynkowe. Dla partii prawicowych oczywiste jest, że państwo nie powinno być stuprocentowym właścicielem instytucji finansowej.
Niedawno dyrektor generalny Marc Raisière przedstawił „idealny” plan częściowej prywatyzacji – sprzedaż 20% udziałów poprzez prywatne (zapewne zagraniczne) plasowanie akcji. Przy obecnej wycenie banku na około 10 miliardów euro, operacja mogłaby przynieść około 2 miliardów do państwowej kasy.
Co ciekawe, według Raisière’a państwo mogłoby nadal otrzymywać dywidendę na poziomie zbliżonym do obecnego (445 milionów euro w 2024), ponieważ bank zyskałby większą elastyczność w podziale zysku.
„Państwo nie może być jednocześnie akcjonariuszem i regulatorem – to prowadzi do konfliktu interesów” – podkreśla ekonomista Etienne de Callataÿ. Dodaje również, że podobna sytuacja dotyczy Ethias oraz sektora telekomunikacyjnego.
Eksperci zaznaczają, że taka transakcja wymagałaby starannego przygotowania, aby strategiczne aktywa nie trafiły w przypadkowe ręce. „Gdy kapitał zostanie już częściowo sprywatyzowany, łatwiej będzie sprzedawać kolejne transze” – zauważa Girard.
Ethias – komplikacje z trzema właścicielami
Trzecim potencjalnym źródłem gotówki jest ubezpieczyciel Ethias, uratowany podczas kryzysu finansowego wspólnym wysiłkiem państwa federalnego oraz regionów Flandrii i Walonii. Każdy z tych podmiotów posiada równy udział wynoszący 31,66%.
Przedstawiciele SFPIM uważają, że ze względu na rozdrobnioną strukturę właścicielską sprzedaż byłaby trudniejsza do przeprowadzenia. Jednak władze regionalne nie wykluczają takiego scenariusza.
Flamandzki premier Mathias Diependaele (N-VA) stwierdził w lutym, że posiadanie udziałów komercyjnych nie jest podstawowym zadaniem rządu. Z kolei waloński premier Adrien Dolimont (MR) przyznał, że rozważane są różne opcje, w tym sprzedaż – pod warunkiem zachowania zakotwiczenia firmy w Walonii oraz utrzymania lokalnych usług.
Ethias jest obecnie atrakcyjnym celem przejęcia – firmy takie jak Ageas, KBC i P&V wyraziły zainteresowanie. Profesor Girard zauważa: „Biorąc pod uwagę rosnące koszty regulacyjne, a Ethias jest ubezpieczycielem średniej wielkości, cały sektor zmierza w kierunku konsolidacji”.
W 2024 roku firma wypłaciła federalnemu rządowi dywidendę w wysokości 35 milionów euro. Dokładna wycena jest trudna, choć w 2023 roku zarząd szacował „wartość ekonomiczną” przedsiębiorstwa na 2,7 miliarda euro.