Partnerzy handlowi USA stoją przed trudnym wyborem między dialogiem a odwetem po tym, jak Donald Trump ogłosił bezprecedensową ofensywę handlową. Decyzja amerykańskiego prezydenta wywołała spadki na światowych rynkach i wzbudziła poważne obawy o przyszłość globalnej gospodarki.
Unia Europejska apeluje o dialog, ale szykuje kontruderzenie
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nie kryje zaniepokojenia. W jej ocenie nowe cła zadają dotkliwy cios światowej gospodarce. Mimo że podkreśla gotowość do negocacji, jednocześnie zapowiada prace nad pakietem środków odwetowych na wypadek fiaska rozmów z administracją amerykańską.
Von der Leyen ostrzega przed katastrofalnymi skutkami decyzji Trumpa dla milionów ludzi na całym świecie, zwłaszcza w krajach najbardziej wrażliwych. „Nie widzę żadnej logiki w tym chaosie” – stwierdziła, analizując posunięcia amerykańskiego prezydenta.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej przyznaje, że podziela niektóre zastrzeżenia Trumpa. „Zgadzam się, że obecne zasady handlu bywają nadużywane przez innych graczy. Jednak odpowiedzią nie może być traktowanie ceł jako uniwersalnego narzędzia rozwiązywania problemów” – zaznaczyła podczas wystąpienia w Samarkandzie, gdzie uczestniczyła w szczycie UE-Azja Środkowa.
Belgia obawia się podwójnego uderzenia
Wicepremier i szef belgijskiej dyplomacji Maxime Prévot określił decyzję Stanów Zjednoczonych jako godną ubolewania. Dodatkowe cła w wysokości 20% na import z UE oraz 25% na samochody i komponenty motoryzacyjne uderzą w gospodarkę Belgii nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio.
„Nikt nie wygrywa w wojnie handlowej” – przestrzega Prévot, wskazując na kilkudziesięcioletnią tradycję strategicznego partnerstwa handlowego między USA i UE. Minister obawia się, że decyzja wpłynie na cały kraj poprzez wyhamowanie wzrostu gospodarczego.
Belgijski polityk nie przebiera w słowach: „To godne ubolewania, że Stany Zjednoczone, po osłabieniu multilateralizmu, teraz jednoosobowo atakują światowy porządek handlowy. Te cła ograniczą konsumpcję wewnętrzną, spowolnią globalną gospodarkę, podsycą inflację i ostatecznie uderzą w portfele zwykłych obywateli”. Przywodzi także obrazowe porównanie: „Bawiąc się zapałkami, Amerykanie w końcu się poparzą. Waszyngton zdaje się ignorować, jak ta decyzja odbije się na ich własnej gospodarce”.
Belgia deklaruje, że będzie kontynuować wysiłki na rzecz dialogu, ale jednocześnie wesprze Komisję Europejską w przygotowaniu środków zaradczych. Prévot podkreśla, że reakcja musi być „szybka, zdecydowana, proporcjonalna i jednolita”, aby skutecznie ochronić europejską gospodarkę.
Belgijscy przedsiębiorcy wyliczają straty
Organizacje pracodawców w Belgii nie ukrywają obaw związanych z cłową ofensywą Trumpa. Olivier Joris z Federacji Przedsiębiorstw Belgii (FEB) zauważa, że uderzenie będzie podwójne – najpierw bezpośrednio w handel ze Stanami Zjednoczonymi, które są czwartym partnerem handlowym Belgii, a następnie pośrednio.
„Belgia eksportuje liczne półprodukty do Francji, Niemiec czy Holandii, które następnie trafiają jako produkty finalne do USA. W ten sposób zostaniemy uderzeni podwójnie” – wyjaśnia ekspert FEB.
Cła dotkną szerokiego spektrum belgijskiego eksportu – od chemikaliów przez maszyny i samochody po artykuły spożywcze. Choć dokładne skutki finansowe są jeszcze trudne do oszacowania, eksperci z FEB nie mają wątpliwości, że negatywny wpływ jest nieunikniony.
„To scenariusz, w którym wszyscy przegrywają. Europejskie i belgijskie produkty tracą konkurencyjność, ale jednocześnie w Stanach Zjednoczonych może dojść do wzrostu inflacji” – przewiduje Joris.
Jeszcze bardziej alarmistyczny ton przyjmuje flamandzka organizacja Voka, która nazywa nowe cła „ciosem obuchem” i szacuje potencjalne straty dla belgijskiej gospodarki na nawet 12 miliardów euro rocznie. Dyrektor generalny Voka, Hans Maertens, twierdzi, że nowe podatki importowe są nawet gorsze od pierwotnych obaw, i wzywa władze krajowe oraz unijne do powściągliwości, aby nie eskalować konfliktu do poziomu światowej wojny handlowej.
Europa mówi jednym głosem
Reakcje innych krajów europejskich układają się w spójny obraz jednomyślnego sprzeciwu wobec amerykańskich ceł.
We Francji prezydent Emmanuel Macron zwołał nadzwyczajne spotkanie z przedstawicielami branż dotkniętych decyzją Trumpa. Premier François Bayrou nie zawahał się określić podwyżki ceł mianem „katastrofy dla światowej gospodarki” i „ogromnej trudności dla Europy”, dodając, że ucierpi także amerykańskie społeczeństwo.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz stanowczo skrytykował decyzję Trumpa jako „fundamentalnie błędną”, zapowiadając zjednoczoną, silną i adekwatną odpowiedź Europy. Stwierdził, że nowe cła „atakują porządek handlowy, który przez lata budował globalny dobrobyt”. Wicekanclerz Robert Habeck nie wykluczył wprowadzenia europejskiego podatku od amerykańskich gigantów technologicznych jako środka odwetowego.
Brytyjski premier Keir Starmer zapowiedział zachowanie zimnej krwi mimo poważnych obaw o gospodarcze konsekwencje decyzji Trumpa. Z kolei polski premier Donald Tusk podkreślił na platformie X, że „przyjaźń oznacza partnerstwo, a partnerstwo oznacza prawdziwie i rzeczywiście wzajemne taryfy”, wzywając do adekwatnych działań.
Szczególnie dramatyczny obrót spraw nastąpił we Włoszech, gdzie premier Giorgia Meloni odwołała wszystkie zaplanowane spotkania, aby skoncentrować się na opracowaniu odpowiedzi na amerykańskie cła. Wcześniej określiła decyzję Trumpa jako „złą” i wezwała do porozumienia, które zapobiegłoby wojnie handlowej osłabiającej Zachód na korzyść innych globalnych graczy.
Azja i reszta świata również protestują
Reakcje na decyzję Trumpa wykraczają daleko poza Europę. Chiny stanowczo potępiły „protekcjonizm i zastraszanie” ze strony USA, wskazując na globalną współzależność przemysłu motoryzacyjnego. Jednocześnie Pekin deklaruje utrzymanie kanałów komunikacji z Waszyngtonem w sprawach gospodarczych.
Japonia określiła amerykańskie cła jako „niezwykle godne ubolewania”, a minister handlu Yoji Muto przekazał, że „usilnie nalegał” na Waszyngton, aby Japonia została wyłączona z tych regulacji.
Dramatyczne konsekwencje rysują się dla Bangladeszu, drugiego największego producenta odzieży na świecie. Liderzy tamtejszego przemysłu tekstylnego przewidują, że „kupujący zwrócą się ku innym, bardziej konkurencyjnym kosztowo rynkom”, co będzie równoznaczne z „ciosem obuchem” dla kluczowej gałęzi gospodarki kraju.
Wietnam, dotknięty ogromną, 46-procentową stawką celną, zareagował natychmiastowym powołaniem „zespołu szybkiego reagowania”. Premier Pham Minh Chinh wezwał ministerstwa do zachowania spokoju i odwagi oraz przygotowania „proaktywnych, elastycznych i skutecznych” odpowiedzi.
Australia, Kanada i Kolumbia również dołączyły do chóru krytyki. Premier Australii Anthony Albanese nazwał cła „całkowicie nieuzasadnionymi” i „gestem, który nie jest gestem przyjaciela”. Kanada zapowiedziała walkę z amerykańskimi barierami handlowymi za pomocą środków odwetowych, a jej premier Mark Carney ocenił, że nowe cła „fundamentalnie zmienią” międzynarodowy handel.
Brazylia już podjęła konkretne kroki, przyjmując w parlamencie jednogłośnie „prawo wzajemności”, dające rządowi instrumenty do odpowiedzi na bariery handlowe dla swoich eksportów. Z kolei prezydent Kolumbii Gustavo Petro wyraził wątpliwość co do ekonomicznej logiki stojącej za decyzją Trumpa: „Rząd amerykański wierzy, że podwyższając cła na importowane towary, zwiększy produkcję, bogactwo i zatrudnienie. Moim zdaniem może to okazać się wielkim błędem”.
Globalna reakcja na amerykańskie cła ukazuje obawy o stabilność światowej gospodarki i zasad handlu międzynarodowego, które przez dziesięciolecia kształtowały relacje między krajami. Choć większość partnerów handlowych USA deklaruje gotowość do dialogu, równolegle przygotowują się na najgorszy scenariusz – eskalację konfliktu handlowego na niespotykaną dotąd skalę.