Netflix coraz częściej staje w ogniu krytyki za praktykowanie tak zwanego „pozytywnego rasizmu” – strategii doboru aktorów i konstruowania narracji, która teoretycznie ma wspierać różnorodność, lecz w praktyce prowadzi do zniekształcania rzeczywistości. Najświeższym przykładem tego zjawiska jest serial „Dojrzewanie”, w którym postać autentycznego czarnoskórego mordercy została zagrana przez białego aktora. Takie działania budzą kontrowersje i skłaniają do refleksji nad ideologiczną manipulacją faktami, która może zagrażać kulturowej obiektywności.
Kontrowersje wokół serialu „Dojrzewanie”
Serial „Dojrzewanie”, który pojawił się na platformie Netflix w marcu 2025 roku, przedstawia historię nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki ze szkoły. Produkcja szybko wywołała falę oburzenia – widzowie zarzucili jej twórcom świadome zniekształcanie faktów. Na portalach społecznościowych pojawiły się liczne komentarze sugerujące, że fabuła została oparta na autentycznym zdarzeniu z Wielkiej Brytanii, w którym sprawcą był nastolatek o czarnym kolorze skóry, podczas gdy w serialowej adaptacji rolę mordercy powierzono białemu aktorowi. W opiniach internautów przewijały się oskarżenia o propagandę wymierzoną przeciwko białym i celowe „wybielanie” sprawcy w imię politycznej poprawności.
Twórcy produkcji stanowczo odrzucili te zarzuty, twierdząc, że serial jest całkowicie fikcyjną opowieścią, zainspirowaną ogólnym problemem przemocy wśród młodzieży, a nie konkretnym przypadkiem. Podkreślali, że ich celem nie było poruszanie kwestii rasowych, lecz ukazanie mechanizmów prowadzących do radykalizacji młodych ludzi. Wielu widzów pozostało jednak nieufnych, wskazując, że problem przemocy z użyciem noża częściej występuje w środowiskach imigranckich, a zmiana rasy sprawcy miała według nich podłoże ideologiczne.
Różnorodność kosztem wierności historycznej?
„Dojrzewanie” to niejedyny przypadek, gdy Netflix decyduje się na kontrowersyjny dobór aktorów w celu promowania różnorodności. W głośnym serialu dokumentalnym „Królowa Kleopatra” egipska władczyni została ukazana jako czarnoskóra kobieta, mimo że źródła historyczne i zachowane wizerunki wskazują jednoznacznie na jej grecko-macedońskie pochodzenie. Decyzja ta spotkała się ze sprzeciwem nie tylko ze strony widzów, ale również środowisk naukowych oraz egipskiego rządu. Liczne grono ekspertów oskarżyło Netflix o świadome fałszowanie historii i przedkładanie ideologii ponad fakty.
Krytycy tej polityki argumentują, że w imię słusznej skądinąd idei inkluzywności dochodzi do zniekształcania i wypaczania rzeczywistości. Według nich reprezentacja mniejszości nie powinna oznaczać przepisywania historii na nowo ani wymuszanego dostosowywania obsady do współczesnych standardów politycznych. Zamiast wzbogacać przekaz, praktyki te prowadzą do dezorientacji, zatarcia granic między prawdą a fikcją i utraty zaufania widzów do twórców.
Inny jaskrawy przykład to miniserial „Anna Boleyn”, w którym w rolę XVI-wiecznej angielskiej królowej wcieliła się czarnoskóra aktorka. Produkcja spotkała się z falą krytyki i otrzymała niskie oceny, a widzowie zarzucali jej całkowity brak poszanowania dla realiów historycznych.
Ideologia kontra neutralność kulturowa
Zwolennicy różnorodnej obsady przekonują, że tak zwany „color-blind casting”, czyli dobór aktorów bez uwzględniania ich rasy, stwarza nowe możliwości i przełamuje zakorzenione uprzedzenia. Problem pojawia się jednak wówczas, gdy decyzje dotyczące obsady zaczynają być podyktowane ideologią, a nie logiką scenariusza czy historycznymi faktami.
Poprawność polityczna w sztuce może łatwo przerodzić się w swoją karykaturę. Jeśli twórcy zaczynają dostosowywać fakty do z góry przyjętych założeń, zamiast przedstawiać rzeczywiste historie, powstaje sztuka oderwana od rzeczywistości, a widzowie czują się manipulowani. Co więcej, prowadzi to do zacierania granic między autentyzmem a fikcją, a ostatecznie – do utraty wspólnego punktu odniesienia w kulturze.
Dążenie do różnorodności nie powinno oznaczać przepisywania historii. Sztuka filmowa ma prawo do kreatywności i symboliki, ale musi również zachowywać szacunek dla faktów, szczególnie gdy dotyczy wydarzeń o istotnym znaczeniu historycznym lub społecznym. Netflix jako jedna z największych platform streamingowych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za to, w jaki sposób kształtuje zbiorową pamięć i narrację. Promowanie różnorodności nie może być realizowane kosztem prawdy.
W przeciwnym wypadku, zamiast otwartości i inkluzywności, otrzymujemy nową formę ideologicznej presji, która zamiast łączyć – dzieli. A to, wbrew pozorom, nie służy ani sztuce, ani widzom.