Frédéric De Gucht, nowy lider Open VLD w stolicy, prowadzi bezkompromisową politykę, broniąc udziału N-VA w przyszłym rządzie regionalnym. Jego nieustępliwa postawa w negocjacjach i ostra krytyka Partii Socjalistycznej (PS) nie są przypadkowe – to nie tylko próba wzmocnienia pozycji ugrupowania, ale także wyraźny sygnał jego ambicji na poziomie krajowym.
Polityk, który nie idzie na kompromisy
W kuluarach politycznych De Gucht zyskał przydomek „Pan Nie” – odniesienie do „Madame Non”, czyli Joëlle Milquet, która w 2007 roku zasłynęła nieustępliwą postawą negocjacyjną. W przypadku De Guchta chodzi o to samo – twardą obronę własnych przekonań podczas rozmów na temat przyszłości Brukseli. Choć nie pełni żadnej funkcji w parlamencie ani w radzie miejskiej, to właśnie on reprezentuje Open VLD przy stole negocjacyjnym.
Jego styl bywa szorstki, a jego wypowiedzi – bezpośrednie i momentami brutalne. Najczęściej kieruje ostrą krytykę w stronę brukselskiej Partii Socjalistycznej i jej lidera Ahmeda Laaoueja, zarzucając im brak chęci do współpracy i stosowanie polityki dzielącej społeczeństwo. Taka postawa znajduje odbiór w północnej części kraju, gdzie opinia publiczna nie ma zaufania do socjalistów.
Twarde stanowisko w sprawie koalicji
Choć od wyborów regionalnych minęło już dziewięć miesięcy, De Gucht nie zmienia zdania – rząd bez udziału N-VA nie wchodzi w grę. W środę po raz kolejny podkreśli to podczas spotkania z przedstawicielami MR, PS, Les Engagés, Groen, Vooruit, Open VLD i CD&V. Co istotne, MR także nie zaakceptowało jeszcze innego wariantu, mimo że według ekspertów jedynym realnym rozwiązaniem w krótkim czasie byłaby koalicja z chadekami.
Bezkompromisowa postawa De Guchta nie tylko budzi zdziwienie, ale i irytację wśród innych uczestników negocjacji. Jego polityczne korzenie mogą jednak tłumaczyć ten sposób działania – jest synem Karla De Guchta, byłego przewodniczącego Open VLD, który również zasłynął z bezwzględności w politycznych rozgrywkach.
Człowiek sukcesu czy trudny partner?
Jego współpracownicy podkreślają, że jest bezpośredni i mówi to, co myśli, co niekiedy może brzmieć ostro. Według Alexii Bertrand, federalnej deputowanej Open VLD, De Gucht to prawdziwy pracoholik – zaczyna dzień o piątej rano, a kończy późną nocą. Jego efektywność docenia także lider MR w Brukseli, David Weytsman, który twierdzi, że praca z nim układa się bardzo dobrze.
Sam De Gucht zdaje sobie sprawę, że jego styl bywa odbierany jako arogancki. „Ludzie uważają mnie za osobę pewną siebie? Być może mają rację, ale to nie znaczy, że nie potrafię słuchać innych” – przyznaje na swojej stronie internetowej.
Budowanie nowej pozycji Open VLD
Wśród członków Open VLD w Brukseli panuje przekonanie, że twarde stanowisko De Guchta jest słuszne. W niedzielę podczas spotkania regionalnego zarządu partii uzyskał jednogłośne poparcie, a w poniedziałek jego strategia została zatwierdzona także na poziomie krajowym. Liberałowie flamandzcy uważają, że to PS i Ahmed Laaouej odpowiadają za obecny impas w Brukseli, ponieważ nie wykazują gotowości do przeprowadzenia realnych reform budżetowych. Ich zdaniem obecność N-VA w rządzie jest konieczna, aby przeprowadzić niezbędne zmiany.
Polityczna przyszłość i krajowe aspiracje
Działania De Guchta to nie tylko próba umocnienia pozycji partii w Brukseli, ale także szansa na odbudowę jej wizerunku po latach uczestnictwa w rządzeniu regionem. Choć to właśnie Open VLD odpowiadało za finanse w brukselskim rządzie, socjaliści chętnie przypominają, że niektóre instytucje zarządzane przez liberałów – jak Bruxelles Logement czy Bruxelles Fiscalité – nie zawsze były przykładem efektywnego zarządzania.
Na poziomie krajowym Open VLD zmaga się z kryzysem – w ostatnich sondażach osiąga zaledwie 6% poparcia. W tej sytuacji De Gucht i jego sojusznicy zdają się nie mieć nic do stracenia. Jeden z działaczy partii podsumował to krótko: „Trzeba uważać na ranne zwierzę” – sugerując, że partia, czując presję, może zdecydować się na jeszcze ostrzejsze działania.
Mówi się również, że De Gucht ma ambicję przejęcia przewodnictwa w partii po Evie De Bleeker, której nie udało się zdobyć pełnego poparcia wewnątrz ugrupowania. W zeszłym roku startował już w wyborach na szefa partii i zajął czwarte miejsce – co było dobrą prognozą na przyszłość.
W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy Frédéric De Gucht wyraźnie zaznaczył swoją pozycję w brukselskiej polityce. Dla swoich zwolenników jest symbolem odrodzenia Open VLD, dla przeciwników – politykiem, który wprowadza konfrontacyjny styl negocjacji. Sam zainteresowany nie skomentował tych doniesień – być może dlatego, że od poniedziałku przebywa na urlopie narciarskim.