Chociaż nowa kadencja rad gminnych dopiero się rozpoczęła, już co najmniej 36 radnych postanowiło złożyć rezygnację. Powody są różne – niektórzy podjęli decyzję pod wpływem bliskich, inni na zalecenie lekarza, a część po prostu nie odnajduje się w lokalnej polityce.
Ignace Lepage (55), Erpe-Mere (N-VA, opozycja): „Większy wpływ mam w klasie niż w radzie gminy”
Ignace Lepage, nauczyciel matematyki, został zaprzysiężony jako radny Erpe-Mere podczas pierwszego posiedzenia nowej kadencji. Drugie spotkanie dotyczyło podziału miejsc w komisjach, ale już na trzecim uznał, że nie ma sensu dłużej brać w tym udziału. „W połowie obrad po prostu wstałem, spakowałem rzeczy i wyszedłem. Uświadomiłem sobie, że nawet moi partyjni koledzy nie wspierają mnie w krytyce decyzji większości. Skoro tak, to mam lepsze sposoby na spędzanie wieczorów niż uczestnictwo w tych spotkaniach.”
Mężczyzna przyznaje, że jego wyobrażenia o pracy w radzie gminy mocno rozminęły się z rzeczywistością. „Nie twierdzę, że wszyscy są niekompetentni, ale nie mogłem nie zauważyć, że część opozycji nadzwyczaj łagodnie podchodzi do rządzących. Czy obawiali się utraty przywilejów? Nie wiem, ale według mnie to wyglądało dziwnie. Skoro tak ma wyglądać polityka lokalna, nie chcę marnować na nią czasu.”
Ignace aktywnie angażował się w kampanię wyborczą – projektował materiały promocyjne, nagrywał filmy, a nawet własnoręcznie postawił pięciometrową wieżę na plakaty. Po wyborach szybko jednak zdał sobie sprawę, że jego wpływ na lokalną politykę jest znikomy. „Nie zamierzam więcej kandydować. Ba, nie wiem nawet, czy jeszcze kiedykolwiek pójdę na wybory.”
Po rezygnacji skupił się wyłącznie na swojej pracy. „W szkole mam kontakt z uczciwymi, młodymi ludźmi. W klasie mogę naprawdę coś zmienić, a w radzie gminy miałem wrażenie, że wszystko jest tylko teatrem.”
Geert Deroose (57), Waregem (N-VA, opozycja): „Przeprowadzam się do Kortrijk dla męża”
Geert Deroose, dotychczasowy radny opozycji w Waregem, również złożył rezygnację na trzecim posiedzeniu nowej kadencji. Jednak w jego przypadku nie chodziło o polityczne rozczarowanie, lecz zmianę życiowych priorytetów. „Z ciężkim sercem muszę zrezygnować, bo przeprowadzam się do Kortrijk” – tłumaczy 57-latek, który przez dwanaście lat zasiadał w radzie gminy.
Dla większości Flandrii może to brzmieć jak zwykła zmiana adresu, ale między Waregem a Kortrijk od lat istnieje silna rywalizacja. Przenosiny z jednego miasta do drugiego to decyzja, która nie przechodzi bez echa. Deroose jednak miał ważny powód – 8 lutego poślubił swojego partnera Karla, który pochodzi z Kortrijk i nie chciał opuszczać rodzinnego miasta.
Para jest razem od 15 lat i dobrze wie, że związki – podobnie jak polityka – wymagają kompromisów. Dlatego Geert zgodził się na przeprowadzkę i ustąpił z funkcji radnego. Jednocześnie zastrzegł, że nie zamierza angażować się politycznie w Kortrijk. „Nie zobaczycie mnie na żadnej liście wyborczej w tym mieście. Waregem było moim domem, a w Kortrijk po prostu zamierzam żyć.”
Benny Reviers (72), Bekkevoort (Ons Dorp, opozycja): „Polityka okazała się zbyt dużym obciążeniem dla mojego serca”
Dla Benny’ego Reviersa decyzja o rezygnacji była podyktowana względami zdrowotnymi. Trzy tygodnie po zaprzysiężeniu trafił do szpitala z poważnymi problemami kardiologicznymi. „Nagle mój puls spadł do 27 uderzeń na minutę” – relacjonuje. Konieczna była operacja serca i wszczepienie rozrusznika.
Początkowo chciał kontynuować działalność jako radny, czując zobowiązanie wobec wyborców. „Ludzie na mnie głosowali, więc czułem odpowiedzialność” – mówi były radny, który przez 24 lata pełnił funkcję w zarządzie gminy.
Po powrocie na pierwsze posiedzenie po operacji zauważył jednak, że jego serce reaguje na polityczne napięcie. „Podczas obrad moje tętno nie spadło poniżej 100 uderzeń na minutę, a dwie godziny po zakończeniu spotkania nadal nie mogłem się uspokoić.”
Jego psycholog, który wspiera go w rehabilitacji, zalecił mu rezygnację. „Polityka wywołuje u mnie zbyt duże emocje, a w moim stanie zdrowia to ryzykowne.”
Choć wie, że zdrowie jest najważniejsze, nie ukrywa, że decyzja o rezygnacji była dla niego trudna. „Nie będę udawał – przez 24 lata aktywności politycznej miałem swój wkład w rozwój gminy. Teraz muszę się z tym rozstać. Polityka to jak uzależnienie, ale przynajmniej mogę wciąż doradzać młodszym działaczom.”