Program dotacji na energooszczędne urządzenia gospodarstwa domowego w Flandrii wywołuje coraz większe kontrowersje. Opozycja zarzuca mu brak kontroli i otwarte pole do nadużyć, a także nieprzemyślane rozszerzenie zakresu wsparcia. Nawet partie koalicyjne zaczynają kwestionować jego sens po ujawnieniu przypadków oszustw i problemów budżetowych.
Rozszerzenie programu i jego konsekwencje
Do tej pory bony o wartości 250 euro były przeznaczone dla gospodarstw domowych korzystających z taryfy socjalnej. Jednak od 2024 roku kryteria przyznawania wsparcia zostały rozszerzone w oparciu o poziom dochodów, co sprawiło, że objęto nim około 35% rodzin. Zmiana ta została zaplanowana już w poprzedniej kadencji, kiedy ministerstwem energii kierowała Zuhal Demir (N-VA). Jej następczyni, Melissa Depraetere (Vooruit), pod koniec grudnia zapewniła, że program zostanie wdrożony w sposób zapewniający jego skuteczność.
Jednak niemal natychmiast pojawiły się sygnały o nadużyciach. Luka w systemie IT pozwoliła niektórym gospodarstwom domowym na składanie wniosków przez kilku dorosłych członków jednej rodziny, co skutkowało wielokrotnym przyznaniem bonów. W związku z tym rząd wprowadził nowe ograniczenia – od teraz każde gospodarstwo może otrzymać maksymalnie dwa bony na pięć lat, a ich ważność została skrócona z dwóch lat do 45 dni. Zmiany te mają wejść w życie w marcu po ich oficjalnym zatwierdzeniu.
Problemy budżetowe i krytyka regulatora rynku
We wtorek flamandzki regulator rynku energetycznego (dawniej VREG) opublikował negatywną ocenę programu. Wskazał, że tylko w styczniu złożono 44 000 wniosków, podczas gdy w budżecie na 2025 rok przewidziano środki na sfinansowanie jedynie 16 000 bonów. Ministerstwo przyznało, że dostępny budżet może być niewystarczający i konieczne będzie zwiększenie środków.
Ponadto regulator skrytykował sposób wdrażania programu i konieczność jego nagłej korekty. „To rodzi pytania o przemyślenie samej koncepcji oraz skuteczność nowo wprowadzonych poprawek” – stwierdzono w raporcie.
Obawy o oszustwa i niekontrolowane wydatki
Podczas środowej debaty parlamentarnej posłowie Vlaams Belang wskazali, że bony zaczęły pojawiać się w ofertach sprzedaży na platformach takich jak 2dehands.be. „To nie jest program wsparcia, ale otwarte zaproszenie do oszustw” – podkreślił Filip Brusselmans. Dodał również, że rząd nie wskazał jeszcze, skąd zamierza pozyskać dodatkowe fundusze na sfinansowanie wszystkich przyznanych bonów.
Krytyczne głosy zaczynają pojawiać się również w koalicji rządzącej. Andries Gryffroy (N-VA) przyznał w programie Villa Politica, że jego partia coraz bardziej dystansuje się od programu bonów po doniesieniach o licznych nadużyciach. Robrecht Bothuyne (CD&V) nazwał inicjatywę „dobrze zapowiadającym się projektem, który przez brak odpowiedniej komunikacji zamienił się w politykę rozdawnictwa”.
Z kolei Maurits Vande Reyde (Open VLD) opowiedział się za całkowitym wycofaniem programu. „Rząd marnuje publiczne pieniądze na bony, które są masowo wykorzystywane do oszustw i nie mają żadnego wpływu na redukcję emisji CO2” – ocenił.
Minister Depraetere broni programu
Minister energii Melissa Depraetere przyznała, że w systemie doszło do nadużyć, ale podkreśliła, że rząd natychmiast zareagował, wprowadzając nowe ograniczenia. Poinformowała również, że z 44 000 przyznanych bonów zrealizowano do tej pory jedynie 4 000. Jej zdaniem program nadal ma sens, ponieważ w dłuższej perspektywie przyczyni się do obniżenia rachunków za energię w wielu gospodarstwach domowych.
Odniosła się również do pojawiających się w internecie ogłoszeń o sprzedaży bonów, ostrzegając, że są one imienne i nie będzie można ich wykorzystać. Jednak Filip Brusselmans (Vlaams Belang) skwitował to jednym zdaniem: „To absurd – nikt w sklepie nie sprawdza nazwiska kupującego”.
Debata na temat przyszłości programu prawdopodobnie będzie kontynuowana w nadchodzących tygodniach.