Francuska telewizja zainteresowała się problemem narkotyków i przemocy w Brukseli, jednak sposób przedstawienia tematu w głównym wydaniu wiadomości France 2 wzbudził poważne wątpliwości. Wykorzystanie nagrań spoza Belgii oraz błędne łączenie niepowiązanych zdarzeń rzucają cień na rzetelność materiału.
Sensacyjne obrazy, mylące fakty
Reportaż otwiera dramatyczna scena: mężczyzna oddaje strzały w powietrze przed sklepem spożywczym, a narrator informuje o „czterech strzelaninach w ciągu trzech nocy w tym samym brukselskim kwartale”. Problem w tym, że nagranie nie pochodzi ani z Anderlechtu, ani nawet z Belgii – zostało zarejestrowane w Nîmes na południu Francji. Co więcej, belgijska telewizja VRT już kilka dni wcześniej zdementowała tę informację, jednak France 2 mimo to włączyło je do swojego materiału.
Nie jest to jednak jedyny przypadek wprowadzania widzów w błąd. Reporterzy powołują się na faktyczny wzrost przemocy z użyciem broni, ale ich interpretacja wydarzeń pozostawia wiele do życzenia. Rzeczywiście, na początku lutego w Brukseli doszło do czterech strzelanin w ciągu trzech nocy, lecz nie miały one miejsca w jednej dzielnicy – jedna z nich wydarzyła się na Saint-Josse, co całkowicie podważa zaprezentowany w reportażu kontekst.
Stare nagrania jako aktualna sytuacja
Kolejne nadużycie dotyczy sceny z placu Jacques Frank w Saint-Gilles, gdzie widać ludzi czekających w kolejce na zakup narkotyków. Nagranie jest autentyczne, ale pochodzi sprzed ponad roku. W międzyczasie władze podjęły działania mające na celu poprawę bezpieczeństwa w tej części miasta. Choć nie sposób twierdzić, że problem handlu narkotykami zniknął, tego rodzaju sceny nie są już codziennością. Tymczasem France 2 nie zadało sobie trudu, by dodać odpowiedni kontekst.
Morderstwa – niekoniecznie powiązane z narkotykami
Po wizycie w porcie w Antwerpii, gdzie omówiono temat przemytu narkotyków, reportaż wraca do Brukseli, przywołując przypadek mężczyzny „zabitego przez pomyłkę” w kawiarni. Ilustracją jest nagranie z kamery monitoringu przy rue Joseph Brand w Schaerbeek z kwietnia 2024 roku. Następnie pojawia się wypowiedź doradcy miejskiego Mourada Maimouniego, który nawiązuje do innej strzelaniny – tym razem z maja 2024 na alei Stalingrad.
Problem? Żadna z tych spraw nie jest oficjalnie powiązana z handlem narkotykami. W Schaerbeek ofiarą padł mężczyzna omyłkowo wzięty za swojego brata, a motywem była długoletnia wendeta między albańskimi rodzinami, sięgająca lat 90. Z kolei na Stalingradzie zabójstwo również miało być pomyłką, jednak w tym przypadku sprawcy szukali zemsty po bójce w kawiarni. W żadnej z tych spraw nie znaleziono dowodów na powiązania z przestępczością narkotykową, choć to właśnie ten wątek został zasugerowany w materiale.
Przemoc narasta, ale manipulacje nie pomagają
Nie da się zaprzeczyć, że przemoc z użyciem broni w Brukseli jest realnym problemem, a mieszkańcy niektórych dzielnic są nią zmęczeni. Jednak uproszczenia i fałszywe połączenia faktów, jakie pojawiły się w reportażu France 2, mogą prowadzić do błędnych wniosków. Strzelaniny mają różne podłoże – od porachunków gangów po osobiste konflikty – i nie można ich wszystkich wrzucać do jednego worka z handlem narkotykami.
Nagłaśnianie problemu bezpieczeństwa w stolicy Belgii jest uzasadnione, ale powinno opierać się na rzetelnych danych, a nie na wprowadzających w błąd obrazach i nieścisłościach.