Mieszkańcy Flandrii korzystający z transportu publicznego muszą przygotować się na podwyżki. Od 1 kwietnia ceny biletów i abonamentów w De Lijn wzrosną średnio o prawie 20 procent. Decyzja ta została oficjalnie potwierdzona podczas sesji plenarnej flamandzkiego parlamentu i wywołała niemałe poruszenie.
Trudna sytuacja finansowa i zaniedbana flota
Problemy finansowe De Lijn nie są tajemnicą. Od dłuższego czasu mówiło się o trudnej kondycji finansowej przedsiębiorstwa oraz starzejącej się flocie autobusów. W grudniu zeszłego roku doszło do niebezpiecznego incydentu – autobus De Lijn zepsuł się na torach zaledwie minutę przed nadjeżdżającym pociągiem. Na szczęście kierowca zdążył ewakuować dzieci znajdujące się na pokładzie pojazdu, jednak sytuacja pokazała, w jakim stanie znajduje się transport publiczny w regionie.
Rząd Flandrii planuje zainwestować 400 milionów euro w modernizację infrastruktury i zakup nowych pojazdów, ale minister mobilności Annick De Ridder zaznacza, że koszty tych zmian nie mogą spadać wyłącznie na barki podatników. Podkreśliła, że w ostatnich latach De Lijn powstrzymywało się od podwyżek, mimo inflacji i wzrostu kosztów utrzymania, w przeciwieństwie do operatorów z Brukseli i Walonii.
Brak indeksacji kosztował 30 milionów euro rocznie
Poprzednia minister transportu, Lydia Peeters, zdecydowała, że ceny biletów nie będą indeksowane zgodnie z inflacją. To oznaczało dla De Lijn stratę około 30 milionów euro rocznie. Biorąc pod uwagę, że roczny budżet spółki to nieco ponad miliard euro, była to znacząca suma. Jednocześnie wynagrodzenia pracowników rosły wraz ze wzrostem kosztów życia, co dodatkowo obciążyło finanse firmy.
Obecnie, jak twierdzi Annick De Ridder, subsydiowanie transportu publicznego przez podatników jest już bardzo wysokie – na każdy 1 euro wydany na bilet, Flandria dopłaca od 6 do 7 euro. To właśnie ten argument ma uzasadniać konieczność podniesienia cen.
Nowe stawki – bilet jednorazowy za 3 euro
Choć pełna lista nowych taryf nie została jeszcze opublikowana, wiadomo, że cena biletu jednorazowego wzrośnie z 2,50 euro do 3 euro, co uczyni go najdroższym w Belgii. Dla porównania, w Brukseli bilet na krótki przejazd kosztuje 2,30 euro, a w Walonii 2,20 euro – chociaż dłuższe trasy mogą kosztować tam nawet 3,10 euro.
Minister De Ridder broni decyzji o podwyżkach, argumentując, że abonament w De Lijn jest nadal tańszy niż w innych regionach kraju. Przed zmianami roczna opłata wynosi 351 euro, podczas gdy w Brukseli pasażerowie płacą 550 euro, a w Walonii 610 euro.
Niepełny obraz regionalnych różnic
Jednak porównanie to nie uwzględnia istotnych różnic w systemie ulg. W Flandrii dzieci w wieku 6–11 lat płacą za roczny abonament 56 euro, podczas gdy w Brukseli i Walonii przejazdy są dla nich darmowe. Młodzież w wieku 12–24 lata płaci w De Lijn 215 euro rocznie, podczas gdy w Brukseli bilet szkolny kosztuje jedynie 12 euro. Podobnie seniorzy – w Brukseli i Walonii abonament dla osób powyżej 65. roku życia kosztuje 12 euro, podczas gdy we Flandrii to aż 56 euro rocznie.
Minister De Ridder nie wspomniała o tych różnicach w swoim wystąpieniu w parlamencie, jednak jej odpowiednik z Walonii, François Desquesnes, zasugerował, że w przyszłości ulgi w innych regionach mogą zostać ograniczone.
Podwyżki w De Lijn to istotna zmiana dla pasażerów, zwłaszcza w kontekście rosnących kosztów życia. Mimo że firma argumentuje decyzję koniecznością poprawy usług i modernizacji floty, wielu podróżnych będzie musiało głębiej sięgnąć do portfela, aby nadal korzystać z transportu publicznego we Flandrii.