W czwartek w Brukseli setki żołnierzy wzięły udział w ogólnokrajowej manifestacji, sprzeciwiając się planowanemu podniesieniu wieku emerytalnego w siłach zbrojnych z 56 do 67 lat. Dla wielu z nich oznacza to konieczność pracy przez dodatkowe kilkanaście lat.
Jeden z uczestników protestu, 44-letni wojskowy, który służy w jednostce wojsk lądowych w Walonii, dołączył do demonstracji, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Do armii wstąpił w wieku 20 lat i do tej pory uczestniczył w siedmiu misjach zagranicznych. Do niedawna zakładał, że przejdzie na emeryturę za 12 lat, jednak według nowych przepisów będzie musiał służyć jeszcze 23 lata. Uważa, że zmiana ta została wprowadzona bez odpowiedniego okresu przejściowego, co odbiera wojskowym poczucie stabilności.
Spadek atrakcyjności zawodu
Wielu żołnierzy podkreśla, że politycy nie rozumieją realiów ich pracy. Wojskowy zwraca uwagę, że jeśli służba w armii jest „tak wygodna, jak niektórzy twierdzą”, to dlaczego młodzi rekruci nie chcą zostawać w wojsku na dłużej? Jego zdaniem proponowane zmiany jeszcze bardziej zniechęcą młodych do wstępowania w szeregi sił zbrojnych.
Życie rodzinne na drugim planie
Żołnierze podkreślają, jak dużym poświęceniem jest ich praca. Jeden z protestujących opowiedział, jak w pierwszym roku życia swojego dziecka spędził osiem miesięcy na misji. Kiedy wyjeżdżał, jego syn był noworodkiem, a kiedy wrócił – już chodził. Inni wspominali kolegów, którzy po powrocie z długiej misji zastawali puste domy, gdyż ich rodziny nie wytrzymały rozłąki.
Zdaniem wojskowych politycy okazują im szacunek tylko wtedy, gdy jest to dla nich wygodne. Protestujący liczą, że ich głos zostanie wysłuchany, zanim reformy wejdą w życie.