Dwie byłe wychowawczynie z ośrodka MPI De Luchtballon w Genk zostały oskarżone o znęcanie się nad sześciorgiem dzieci z niepełnosprawnościami. Prokuratura domaga się dla nich dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Obrońcy kobiet twierdzą jednak, że padły one ofiarą pomówień ze strony koleżanki z pracy.
Zarzuty i śledztwo
Sprawa trafiła na wokandę już rok temu w sądzie karnym w Tongeren. Kobiety zostały oskarżone o znęcanie się, stosowanie przemocy fizycznej oraz niegodne traktowanie dzieci, które uczęszczały do ośrodka. Zarzuty obejmują między innymi przemoc podczas karmienia oraz bicie dzieci klockami Lego.
Pierwsze sygnały o możliwych nadużyciach pojawiły się w 2017 roku, co skłoniło dyrekcję placówki do wewnętrznego dochodzenia. W 2019 roku sprawa powróciła, gdy jedna z matek zgłosiła, że jej córka na wózku inwalidzkim wracała do domu z siniakami. Inni rodzice zaczęli zgłaszać, że ich dzieci mają koszmary senne i cofnęły się w rozwoju, np. ponownie zaczęły moczyć się w nocy.
Podzielone zeznania
W październiku ubiegłego roku sąd przesłuchał ośmioro współpracowników oskarżonych kobiet. Świadkowie opisywali zarówno niewłaściwe zachowania wychowawczyń, jak i ich profesjonalizm oraz troskę o dzieci.
Obrońcy kobiet twierdzą, że całe oskarżenie jest wynikiem kampanii oszczerstw prowadzonej przez jedną z pracownic ośrodka, która miała fałszywie alarmować rodziców, co wywołało efekt kuli śnieżnej. „Rodzice reagowali w pełni zrozumiale, ale jednocześnie emocje odebrały im obiektywizm” – argumentował adwokat Pieter Helsen. Dodał również, że jego klientka przez 23 lata pracy nigdy nie była przedmiotem żadnych skarg.
Stanowiska stron
Prokuratura podtrzymuje swoje zarzuty, wskazując, że zmiany w zachowaniu dzieci były dowodem traumatycznych przeżyć. „Nie kwestionujemy, że te nauczycielki mogły mieć też dobre intencje, ale niektóre ich działania stanowiły przestępstwo” – zaznaczyła oskarżycielka. Prokuratura wnosi o dwa lata więzienia w zawieszeniu i zakaz dalszej pracy z dziećmi.
Adwokaci rodziców również utrzymują, że dowody są jednoznaczne. „To, że przez lata nie było śledztwa, nie oznacza, że nic się nie działo” – powiedział adwokat Fouad Marchouh. Przytoczył zeznania świadków, którzy widzieli przemoc fizyczną wobec dzieci, a także argumentował, że dzieci z zespołem Downa i autyzmem nie są zdolne do wymyślania takich historii.
Obrońcy poddali jednak w wątpliwość sposób przesłuchań dzieci, wskazując na możliwość sugestywnych pytań ze strony śledczych.
Ostatnie słowa oskarżonych
Obie kobiety poprosiły o uniewinnienie. „Nie mamy za co przepraszać, ponieważ nie zrobiłyśmy nic złego” – mówiła jedna z oskarżonych. Twierdziła, że przez całą swoją karierę zawodową działała w zgodzie z sumieniem i nigdy nie użyła przemocy wobec dziecka.
Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 10 marca.