Decyzja nowego rządu federalnego w Belgii o obcięciu budżetu Unia – niezależnej instytucji zajmującej się walką z dyskryminacją i promowaniem równości szans – o 25% oznacza poważne konsekwencje dla tej organizacji. Chociaż partia N-VA dążyła do jej całkowitej likwidacji, ostatecznie instytucja przetrwa, ale ze znacznie ograniczonymi środkami. Jak podkreśla dyrektor francuskojęzycznej części Unia, Patrick Charlier, cięcia te oznaczają konieczność redukcji zatrudnienia, co może wpłynąć nie tylko na samych pracowników, ale również na osoby doświadczające dyskryminacji i mowy nienawiści.
Niepewność co do przyszłości
Na chwilę obecną nie wiadomo jeszcze, jaka będzie dokładna wysokość nowej dotacji oraz kiedy redukcja budżetu wejdzie w życie – czy już w 2025 roku, czy później w trakcie kadencji. Unia zamierza niezwłocznie nawiązać kontakt z nowym ministrem Robem Beendersem (Vooruit), by uzyskać więcej informacji.
„Jest jasne, że jeśli ta decyzja zostanie wdrożona, będziemy musieli zwalniać pracowników. Ponad 80% naszego budżetu to koszty osobowe” – tłumaczy Charlier. „Już w poniedziałek odbyliśmy spotkania z zespołem i związkami zawodowymi, informując ich o powadze sytuacji.”
Unia pod ostrzałem N-VA
Nie jest tajemnicą, że N-VA od dawna dążyła do likwidacji Unia. W swoim programie partia zapowiadała wycofanie rządu federalnego z porozumienia z 2013 roku, na mocy którego instytucja ta działa na poziomie krajowym. Podobny krok podjęła już Flandria, wycofując się z Unia w poprzedniej kadencji i tworząc własny organ – Vlaams Mensenrechteninstituut (Flamandzki Instytut Praw Człowieka).
„Gdyby rząd federalny również się wycofał, Unia przestałaby istnieć” – wyjaśnia Charlier. „Byliśmy świadomi tego ryzyka aż do końca negocjacji. Jedną z propozycji N-VA było także odebranie nam prawa do działania w sądach, tak jak ma to miejsce w przypadku instytucji flamandzkiej.”
Ostatecznie do całkowitego demontażu Unia nie doszło, ale cięcie budżetu o jedną czwartą było dla organizacji zaskoczeniem.
Sprzeczność z polityką rządu i wymogami UE
Decyzja ta budzi również kontrowersje, ponieważ stoi w sprzeczności z deklaracjami rządu o walce z dyskryminacją. Ponadto Belgia musi wdrożyć unijną dyrektywę z maja 2024 roku, która wymaga od państw członkowskich wzmocnienia organów zajmujących się równością i przeciwdziałaniem dyskryminacji. Redukcja budżetu Unia idzie w dokładnie przeciwnym kierunku.
Ideologiczny konflikt z N-VA
Według Charliera główny spór z N-VA dotyczy sposobu postrzegania nierówności. Partia ta akceptuje istnienie jednostkowych przypadków dyskryminacji – np. odmowy zatrudnienia osoby o obcym pochodzeniu czy wynajęcia mieszkania rodzinie o innym kolorze skóry – ale nie uznaje istnienia strukturalnych nierówności.
„Nasze badania pokazują, że w kwestiach takich jak edukacja, zatrudnienie, mieszkalnictwo czy dostęp do opieki zdrowotnej nierówności nie są przypadkowe, ale wynikają ze struktury naszego społeczeństwa” – podkreśla Charlier.
Kolejnym punktem spornym jest kwestia wolności słowa. N-VA promuje bardziej „amerykańskie” podejście, gdzie swoboda wypowiedzi jest nadrzędna, nawet jeśli oznacza to brak konsekwencji prawnych za mowę nienawiści. Partia ta rozważała nawet wykreślenie z belgijskiego prawa karnego przestępstwa podżegania do nienawiści – ostatecznie nie znalazło się to jednak w umowie koalicyjnej.
Czy cięcia to forma kary?
Wielu obserwatorów uważa, że redukcja budżetu Unia to nie tylko kwestia oszczędności, ale także polityczna sankcja. Francuskojęzyczny negocjator koalicyjny przyznaje, że choć tylko N-VA domagała się całkowitej likwidacji instytucji, to także inni koalicjanci – w tym francuskojęzyczni – mieli zastrzeżenia co do jej działalności, postrzegając ją jako zbyt aktywistyczną.
„To kompromis, ale także forma kary. Nie wszystkie instytucje zostały potraktowane tak samo – nie każdemu obcięto budżet o 25%” – mówi rozmówca.
Co dalej?
Przyszłość Unia stoi pod znakiem zapytania. Instytucja ta będzie musiała zmierzyć się zarówno z ograniczonym budżetem, jak i próbami podważenia jej roli w belgijskim społeczeństwie. Tymczasem osoby doświadczające dyskryminacji mogą mieć coraz trudniejszy dostęp do pomocy, co w kontekście europejskich wymagań wobec Belgii stanowi poważne wyzwanie dla rządu federalnego.