Brukselskie firmy borykają się z problem pozyskiwania pracowników takich jak: personel pielęgniarski, kierowcy ciężarówek czy specjaliści IT. Znalezienie wykształconych ludzi na brukselskim, belgijskim, a nawet europejskim rynku pracy jest trudne, ponieważ kraje sąsiednie znajdują się w porównywalnej sytuacji. W poszukiwaniu kandydatów zwracają się więc naturalnie do bardziej odległych krajów, położonych poza UE. Tak jest chociażby w przypadku Cliniques de l’Europe, które zdecydowały się przenieść do Libanu w celu rekrutacji pielęgniarek, ponieważ lokalne wykształcenie akademickie umożliwia szybkie uzyskanie równoważności dyplomów w Belgii.
Minister Pracy w Brukseli Bernard Clerfayt mówi: „Migracja zarobkowa istnieje od dawna. Jej celem jest umożliwienie brukselskim firmom rozwijania swojej działalności poprzez poszukiwanie za granicą pracownika posiadającego wymagane dyplomy. (…) Jest to zatem tymczasowe zezwolenie na przyjmowanie pracowników z zagranicy w okresie niedoborów. Znane są tzw. “sektory niedoboru” czyli: budownictwo, technologia i co zaskakujące – transport pojazdów ciężarowych.”
Liczba wydawanych zezwoleń rośnie. Z 6554 w 2021 r. wzrosła do 8604 w 2022 r. (+30 %) i powinna osiągnąć 9500 w 2023 r.
Arnaud Kamp, dyrektor ds. zasobów ludzkich przyznaje: „Rozpoczęliśmy proces rekrutacji poza Europą około dziesięć lat temu. Kandydaci muszą uzyskać jedno zezwolenie (zezwolenie na pobyt i pracę) z regionu Brukseli przed przyjazdem na terytorium, a procedurami zajmuje się przyszły pracodawca. (…) Cała procedura trwa około 10 miesięcy.”
Względne wysiłki wyjaśniające były przedmiotem zarządzenia rządu Brukseli i wkrótce powinny zostać złożone w parlamencie.
W ubiegły poniedziałek, 6 listopada, przed siedzibą Défi (partii Bernarda Clerfayta) członkowie Ligi Pracowników Domowych i Komitetu Pracowników Nieudokumentowanych CSC protestowali przeciwko przyszłemu zarządzeniu w sprawie migracji zarobkowej. Magali Verdi, organizatorka Chrześcijańskiego Ruchu Pracowników, ubolewa, że rozporządzenie nie zapewnia dostępu do zezwolenia pracownikom nieposiadającym dokumentów, którzy już przebywają w Brukseli. „Dzisiaj są zobowiązani do złożenia wniosku z kraju pochodzenia, co dla zdecydowanej większości jest w zasadzie niemożliwe. Jednak tysiące z nich pracuje już w sektorach „opiekuńczych” czy “budowniczych”. Naszym zdaniem, region musi być w stanie podjąć inicjatywy polityczne, aby coś zmienić. Na przykład pozwolić im uzyskać pozwolenie na pobyt, jeśli szef będzie gotowy ich oficjalnie zatrudnić.”
Odpowiedź Ministra Clerfayta jest jednak jasna: „Ci pracownicy nie posiadają wymaganych dyplomów (z uznanymi odpowiednikami), nawet jeśli czasami mają doświadczenie w branży. Ponadto nie mają statusu prawnego umożliwiającego zamieszkiwanie na danym terenie. Być może ich uregulowanie jest pożądane, ale zapewnienie tego leży w gestii państwa federalnego, a w tym przypadku rządu Vivaldiego. Migracja zarobkowa to coś zupełnie innego!”.