Rząd belgijski powoli reaguje na amerykańską ofensywę celną i związaną z nią wojnę handlową. Premier Bart De Wever wraz z ministrem gospodarki Davidem Clarinvalem planują konkretne działania mające na celu wzmocnienie konkurencyjności gospodarki. Tak rodzi się inicjatywa znana jako „Make 2025-2030”, przez niektórych ironicznie nazywana belgijską wersją „Make Belgium great again”.
Trwająca od trzech lat wojna w Ukrainie oraz świeżo wywołana w Waszyngtonie przez Donalda Trumpa wojna handlowa stwarzają wyjątkowo trudne warunki geopolityczne i ekonomiczne. Mimo że przyszłość pozostaje niepewna, gabinet kierowany przez Barta De Wevera (który obecnie przebywa z wizytą w Ukrainie i wróci w środę) zdaje się reagować zbyt wolno na bieżące wyzwania.
Z jednej strony, głośny „pakiet obronny” – zakładający 4 miliardy euro na pilne zbrojenia oraz 17 miliardów na całą kadencję – wciąż nie został doprecyzowany. Mimo wielu tygodni kolejnych spotkań kluczowych ministrów, nadal brakuje odpowiedzi na podstawowe pytania: skąd wziąć finansowanie? Z jakich części budżetu? Jakie samoloty zakupić? NATO wciąż oczekuje na konkretne deklaracje.
Z drugiej strony, w sferze gospodarczej koalicja Arizona również nie wykazuje się szybkością działania. Nawet dwunastogodzinne posiedzenie rady ministrów w zeszły piątek – będące kontynuacją wcześniejszych spotkań – pozwoliło jedynie na „postęp prac”, jak to określają w siedzibie rządu przy ulicy Wetstraat, ale nie doprowadziło do przyjęcia ustawy programowej zawierającej pakiet reform społecznych (w tym zmian w systemie zasiłków dla bezrobotnych) i fiskalnych, które miały wyznaczyć kierunek obecnej kadencji. Co więcej, nagłe i bezprecedensowe pogorszenie ogólnej koniunktury gospodarczej nie spotkało się z równie zdecydowaną reakcją ze strony władz federalnych.
Przyspieszenie działań już w tym tygodniu
Właśnie w odpowiedzi na tę sytuację premier De Wever zamierza podjąć konkretne kroki. Jak wyjaśnia minister gospodarki David Clarinval (MR), przeprowadzili już wspólne konsultacje w tej sprawie. Francuski liberał i wicepremier nie owija w bawełnę: „Musimy uderzyć na alarm”.
Ich propozycja polega na przeformułowaniu rozdziału umowy koalicyjnej, obecnie zatytułowanego „Make 2030”, który zostanie przekształcony w „Make 2025-2030”. Kluczem jest wyprzedzenie nadchodzących problemów gospodarczych.
Celem inicjatywy jest zwiększenie konkurencyjności, stworzenie warunków do ożywienia gospodarczego oraz reindustrializacja kraju. Długofalowy projekt, który w lutowej umowie koalicyjnej Arizona przewidziano do realizacji do 2030 roku, staje się teraz zadaniem krótkoterminowym – stąd zmiana nazwy na 2025-2030.
Konkretnie, plan zakłada „bardzo szybkie” powołanie grup roboczych łączących przedstawicieli administracji federalnej (ze wszystkich resortów), regionów i wspólnot językowych, a także przedsiębiorców. Ich zadaniem będzie wypracowanie pakietu „konkretnych środków” w ciągu „od sześciu miesięcy do maksymalnie roku, podczas gdy początkowo – zgodnie z koncepcją Make 2030 – planowaliśmy dać sobie na to kilka lat”. To było jednak przed zawirowaniami wywołanymi polityką Trumpa.
Działania obejmą około dziesięciu obszarów: opodatkowanie firm, obciążenia pracodawców, uproszczenie procedur administracyjnych dla przedsiębiorców, bezpieczeństwo prawne, koszty energii, dostosowanie rynku pracy, inwestycje strategiczne, badania i rozwój. W bezpośredniej perspektywie dochodzą do tego „środki zaradcze” na poziomie europejskim, „mające na celu wsparcie strategicznych sektorów i ochronę konkurencyjności naszych przedsiębiorstw”, jak określił to minister gospodarki w wypowiedzi przekazanej kilka dni temu przez agencję Belga.
W sprawie inicjatywy „Make 2025-2030” spotkanie międzyresortowe odbędzie się w środę lub czwartek, przed piątkowym posiedzeniem rady ministrów, podczas którego De Wever ma uzyskać zatwierdzenie operacji opracowanej wspólnie z Clarinvalem – „w duecie”, jak podkreślają źródła rządowe.
Sposób realizacji i monitorowania całego przedsięwzięcia pozostaje do dopracowania. Czy istnieje ryzyko powstania nadmiernie rozbudowanej machiny biurokratycznej? Prawdopodobnie tak. „Ale ambicja jest jasna – to przyspieszenie w uświadomieniu sobie trudności gospodarczych”, zapewniają współpracownicy ministra gospodarki. Na razie chodzi przede wszystkim o „zaznaczenie stanowiska”, niemal symbolicznie, w wymiarze komunikacyjnym – „pokazanie, że zdajemy sobie sprawę z wstrząsu wywołanego podwyżkami ceł i wynikającą z nich wojną handlową”.
Wszystko to dzieje się w kontekście, gdy minister gospodarki oszacował, że ofensywa taryfowa zainicjowana w Waszyngtonie może kosztować belgijską gospodarkę od 5 do 6 miliardów euro rocznie.