Nasilający się konflikt handlowy zagraża popytowi na surowce energetyczne. W zaledwie pięć dni notowania ropy na światowych giełdach zanurkowały o 15%, osiągając poziomy niewidziane od czasu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ta gwałtowna przecena wkrótce przełoży się na niższe ceny na dystrybutorach.
Sytuacja na rynkach naftowych uległa drastycznemu pogorszeniu po ogłoszeniu przez amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa tak zwanego „dnia wyzwolenia”, podczas którego przedstawił on obszerny katalog nowych ceł importowych nakładanych przez Stany Zjednoczone na towary z całego świata. Decyzja ta stawia pod znakiem zapytania przyszłość globalnej wymiany handlowej, a tym samym perspektywy wzrostu światowej gospodarki. Niepewność dodatkowo pogłębiła symetryczna odpowiedź Pekinu, który wprowadził własne, analogiczne bariery taryfowe.
Ekonomiści zgodnie podkreślają, że eskalacja wojny handlowej nieuchronnie prowadzi do wyhamowania aktywności gospodarczej – z widmem recesji na horyzoncie – co bezpośrednio przekłada się na ograniczenie zapotrzebowania na ropę naftową. W efekcie od pierwszego kwietnia rynek czarnego złota znajduje się w trendzie spadkowym. Seria pięciu kolejnych sesji przyniosła obniżkę wartości surowca o blisko 15%, z dodatkowym dwuprocentowym spadkiem odnotowanym jeszcze w poniedziałek. Obecne notowania – 65 dolarów za baryłkę ropy Brent wydobywanej na Morzu Północnym oraz 61 dolarów za amerykańską odmianę WTI – cofnęły się do poziomów z kwietnia 2021 roku, czyli okresu poprzedzającego wybuch konfliktu zbrojnego w Ukrainie.
„Najdotkliwsze konsekwencje odczują sektor wytwórczy oraz handel międzynarodowy, które stanowią najbardziej energochłonne segmenty gospodarki” – wskazują specjaliści z norweskiego banku DNB. „W związku z tym najsilniej ucierpią paliwa przemysłowe, w tym surowce petrochemiczne, olej napędowy oraz opałowy”. Według ich szacunków, w scenariuszu pełnowymiarowej wojny handlowej „każdy spadek globalnego PKB o 0,1 punktu procentowego będzie skutkował zmniejszeniem światowego zapotrzebowania na ropę o około 100 tysięcy baryłek dziennie”.
OPEC+ pogłębia kryzys cenowy
Do i tak już znaczących spadków dodatkowo przyczyniła się niespodziewana decyzja Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową wraz z sojusznikami (OPEC+), w tym Rosją. W ubiegły czwartek kartel zaskoczył uczestników rynku, ogłaszając złagodzenie dotychczasowej polityki ograniczania wydobycia. Planowane jest trzykrotne zwiększenie dodatkowej dziennej produkcji (ze 135 do 411 tysięcy baryłek), począwszy już od maja. Działanie to stanowi element szerszej strategii stopniowego przywracania na rynek – w okresie 18 miesięcy – puli 2,2 miliona baryłek dziennie, których wydobycie wstrzymywało dotąd osiem państw członkowskich ugrupowania.
Perspektywa zwiększenia podaży spotęgowała i tak już dominujące nastroje pesymistyczne wśród inwestorów. OPEC+ wydaje się liczyć na odrodzenie globalnego popytu w drugiej połowie roku, jednak wielu analityków uważa te nadzieje za płonne, szczególnie jeśli obecna eskalacja ceł nie zostanie szybko zażegnana.
Równoległy, wyraźny spadek cen gazu ziemnego, którego notowania w Rotterdamie przekroczyły poziom 40 euro za megawatogodzinę, sprawia, że obecne zawirowania na rynkach węglowodorów jawią się jako relatywnie „dobra” wiadomość z perspektywy konsumentów i ich domowych budżetów. Jest to jednak znacznie mniej korzystne z punktu widzenia emisji dwutlenku węgla i ochrony klimatu, ponieważ tańsze paliwa prawdopodobnie przełożą się na zwiększone zużycie. Spadek cen zostanie dodatkowo wzmocniony przez umacnianie się euro względem dolara, zwłaszcza że zarówno ropa, jak i amerykański skroplony gaz ziemny są wyceniane w amerykańskiej walucie.