Francuski producent taboru kolejowego Alstom nie zamierza rezygnować po przegranym przetargu na dostawę nowych pociągów dla belgijskich kolei. W odpowiedzi na decyzję SNCB o przyznaniu wielomiliardowego zamówienia hiszpańskiej firmie CAF, Alstom skierował sprawę do belgijskiej Rady Stanu (belgijski najwyższy sąd administracjny), domagając się ponownej analizy wyboru.
Przetarg na nowe pociągi budzi kontrowersje
SNCB ogłosiło plan wymiany niemal połowy swojej floty do 2032 roku, zamawiając maksymalnie 600 nowych składów. Przetarg, określany jako jeden z największych w historii belgijskich kolei, przyciągnął trzech głównych oferentów: CAF z Hiszpanii, Alstom z Francji oraz niemiecki Siemens. Ostatecznie SNCB zdecydowało się na ofertę CAF, co wywołało sprzeciw Alstomu, który uznał decyzję za niesprawiedliwą i postanowił zaskarżyć ją do Rady Stanu.
Przedstawiciele francuskiej firmy potwierdzili złożenie skargi, jednak nie zdecydowali się na szerszy komentarz w tej sprawie.
Czy wybór CAF był uzasadniony?
Decyzja SNCB wywołała liczne pytania, zwłaszcza w kontekście finansowym. Zdaniem Alstomu jego oferta była bardziej korzystna – różnica w cenie wynosiła 107 milionów euro na korzyść francuskiego producenta. „Nasza propozycja była najbardziej konkurencyjna finansowo” – podkreślił Bernard Belvaux, dyrektor generalny Alstom Belgique.
Według dostępnych danych, wartość kontraktu przyznanego CAF wynosi 3,4 miliarda euro, podczas gdy Alstom zaoferował realizację zamówienia za 3,3 miliarda euro, a Siemens wycenił swoją ofertę na 3,6 miliarda euro. W kontekście napiętej sytuacji budżetowej i konieczności optymalizacji wydatków wybór droższego dostawcy budzi wątpliwości.
Alstom zwrócił także uwagę na niewielką różnicę w końcowej ocenie przetargu – CAF zdobył 76,3% punktów, a Alstom 75,9%. Zdaniem francuskiej firmy tak minimalny margines nie powinien przesądzać o wyborze.
Obawy o przyszłość zakładów Alstomu w Belgii
Nieprzyznanie kontraktu Alstomowi może mieć konsekwencje nie tylko dla samej firmy, ale także dla belgijskiego rynku pracy. Przedsiębiorstwo zatrudnia ponad 1 500 pracowników w swoich zakładach w Brugii i Charleroi, a realizacja zamówienia w dużej mierze opierała się na lokalnej produkcji.
„Nasza oferta była zaprojektowana tak, by wspierać belgijską gospodarkę, wykorzystując lokalne zakłady i współpracę z krajowymi dostawcami” – zaznaczył Bernard Belvaux. Niepewność związana z przyszłością tych zakładów wywołuje zaniepokojenie wśród związków zawodowych, które obawiają się, że brak kontraktu może prowadzić do restrukturyzacji i redukcji zatrudnienia.
Co dalej?
Sprawa trafiła do Rady Stanu, która zdecyduje, czy SNCB było zobowiązane do ponownej analizy ofert lub ewentualnego unieważnienia decyzji o wyborze CAF. Na razie cała sytuacja budzi duże emocje, zarówno wśród firm uczestniczących w przetargu, jak i w sektorze kolejowym w Belgii.