Przed sądem przysięgłych w Mons rozpoczął się proces 36-letniego mężczyzny oskarżonego o znęcanie się i stosowanie przemocy wobec swojego 15-dniowego dziecka. Do dramatycznych wydarzeń doszło 6 kwietnia 2023 roku w jednym z domów przy ulicy Baudouin I w Courcelles.
Przebieg dramatycznych wydarzeń
W dniu incydentu oskarżony przebywał sam z noworodkiem oraz dwuletnim chłopcem, synem swojej partnerki. Jak tłumaczył przed sądem, niemowlę zaczęło płakać, co skłoniło go do wzięcia go na ręce. Jednocześnie w kuchni zaczęła wylewać się woda z przepełnionego zlewu, a pies biegał po mieszkaniu. „Nie wiem, co się ze mną stało. Straciłem kontrolę. Czasem robię rzeczy, nad którymi nie panuję, a potem od razu ich żałuję” – mówił oskarżony, którego cechuje skłonność do wybuchów agresji i niskiej tolerancji na frustrację.
Opisując dalszy przebieg zdarzenia, mężczyzna przyznał: „Rzuciłem dziecko na podłogę. Jego głowa uderzyła o kafelki. Poszedłem zakręcić wodę w kuchni, a potem podniosłem malucha i mocno go przytuliłem. Potrząsnąłem nim przez chwilę, a następnie odłożyłem do łóżeczka. Wydawało mi się, że nic mu nie jest. Później wyszedłem zapalić papierosa”.
Opóźniona pomoc i krytyczny stan niemowlęcia
Kiedy matka dziecka wróciła do domu około godziny 18:00, od razu zauważyła, że niemowlę jest nienaturalnie osowiałe. „Nie chciałem, żeby dzwoniła po karetkę, bo znowu powiedzą, że uderzyłem syna” – tłumaczył oskarżony. Mimo to wezwano pomoc, jednak karetka przyjechała dopiero o 19:08. Stan dziecka był krytyczny – temperatura jego ciała spadła do 29°C. Lekarze stwierdzili poważne obrażenia, w tym uraz czaszkowo-mózgowy, złamania czterech żeber oraz uszkodzenia śledziony, wątroby i jednej z nerek.
Przeszłość oskarżonego
Obawy mężczyzny przed konsekwencjami były uzasadnione – w chwili zdarzenia nosił on elektroniczną bransoletę monitorującą. Wcześniej odbywał karę 12 lat więzienia, na którą został skazany w 2016 roku przez sąd apelacyjny w Mons za przemoc wobec swojego drugiego syna w 2013 roku. Wówczas, zirytowany płaczem trzymiesięcznego dziecka, rzucił nim o ziemię, przygniótł głowę stopą i podniósł je, chwytając za szyję. Mimo tych faktów oskarżony twierdzi, że nie dostrzega żadnego związku między tamtymi wydarzeniami a obecną sprawą.
Spór o kwalifikację czynu
Podczas rozprawy mężczyzna przyznał się do zadania dziecku ciosów – potwierdził, że rzucił nim o podłogę, potrząsnął i zbyt mocno ścisnął, co mogło doprowadzić do złamania żeber. Zaprzeczył jednak, jakoby jego działania można było uznać za tortury. „Tortury są wtedy, gdy działasz z premedytacją, świadomie i z pełną intencją. W moim przypadku tak nie było” – argumentował.
Na zakończenie dodał: „Pewnego dnia napiszę list do mojego syna i wyjaśnię mu, co się wtedy stało. Mam wsparcie psychologiczne w więzieniu, ale na razie nie znajduję słów, by do niego mówić”.
Proces będzie kontynuowany w nadchodzących dniach, a sąd oceni, czy działania oskarżonego spełniają kryteria tortur, czy „jedynie” brutalnej przemocy wobec dziecka.