Fala kradzieży narzędzi i sprzętu w Belgii nie ustaje. Pomimo aresztowania kilku podejrzanych, problem ten nadal się nasila. W miniony weekend ofiarą złodziei padł Kristof, hydraulik, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i osobiście ścigał sprawców kradzieży swojej przyczepy – aż do Francji.
Przeczucie, które się sprawdziło
Wszystko zaczęło się w sobotni wieczór, gdy Kristof i jego partnerka wracali do domu. W pewnym momencie mężczyzna poczuł niepokój i poprosił swoją partnerkę, by zrobili krótki objazd w miejsce, gdzie przechowuje swój sprzęt.
Po przyjeździe na miejsce ich oczom ukazała się Renault Clio na francuskich tablicach rejestracyjnych. W chwili, gdy złodzieje zauważyli Kristofa, natychmiast odjechali, zabierając jedną z jego przyczep. Mężczyzna bez wahania rozpoczął pościg, jednocześnie informując o wszystkim policję.
Pościg aż za granicę
„Przejechali na czerwonym świetle na trzech skrzyżowaniach i przekroczyli granicę” – relacjonuje Kristof. „W pewnym momencie udało nam się ich wyprzedzić i myśleliśmy, że ich zablokujemy, ale skręcili w wąską uliczkę i uciekli”.
Po chwili Kristof zauważył inny podejrzany pojazd – Renault Trafic z trzema osobami na pokładzie, które stało na drodze, jakby miało uszkodzone koło. Jednak, jak się szybko okazało, nie było tam żadnej awarii – najprawdopodobniej była to grupa współpracująca ze złodziejami. „Dla własnego bezpieczeństwa postanowiliśmy wrócić do domu” – dodaje Kristof.
Brak reakcji policji i frustracja poszkodowanego
Mimo zgłoszenia sprawy na policję zarówno w Belgii, jak i we Francji, Kristof nie ma wrażenia, by podjęto skuteczne działania. „Mam wrażenie, że niewiele mogą zrobić” – mówi z rozgoryczeniem. „Nawet francuska policja sprawiała wrażenie, jakby wiedziała, kto jest odpowiedzialny, ale bała się interweniować. To frustrujące”.
Skradziona przyczepa była warta około 6 000 euro – była to inwestycja w sprzęt niezbędny do pracy. „To pieniądze, na które ciężko pracuję. Mam już tego dość” – podsumowuje Kristof.