Reaktor Doel 1, najstarsza belgijska jednostka jądrowa, zostanie na stałe wyłączony w piątkowy wieczór. Wkrótce ten sam los spotka Doel 2 i Tihange 1. Jednak nowy rząd federalny chce przedłużyć działalność niektórych elektrowni jądrowych, choć brak konkretnego planu może przyspieszyć ich demontaż.
Symboliczne pożegnanie z Doel 1
Zgodnie z harmonogramem stopniowego wycofywania Belgii z energii jądrowej, 14 lutego o godzinie 21:46 Doel 1 przestanie produkować energię elektryczną. Od miesiąca reaktor pracował już na zmniejszonej mocy, zużywając resztki paliwa.
Wybudowany na lewym brzegu Skaldy, Doel 1 był pierwszym belgijskim reaktorem jądrowym. Jego budowa rozpoczęła się latem 1969 roku, a w lutym 1975 roku rozpoczął produkcję energii. Jego „bliźniak” – Doel 2 – został uruchomiony kilka miesięcy później, a oba reaktory dzieliły wiele kluczowych instalacji, takich jak sala sterowania, systemy bezpieczeństwa oraz infrastruktura maszynowni.
Po 50 latach pracy i dostarczeniu ponad 148 miliardów kWh energii Doel 1 wchodzi teraz w fazę dezaktywacji, która potrwa pięć lat. Proces obejmuje m.in. odłączenie systemów, usunięcie paliwa jądrowego i dekontaminację chemiczną. Ta ostatnia operacja jest kluczowa, gdyż oznacza punkt bez powrotu – po jej przeprowadzeniu reaktor nie może już zostać ponownie uruchomiony.
Co z resztą belgijskich reaktorów?
Do tej pory Belgia wyłączyła już Doel 3 i Tihange 2, a wkrótce dołączą do nich Doel 2 (1 grudnia 2025) i Tihange 1 (1 września 2025). Jednak nowy rząd federalny, tzw. koalicja Arizona, planuje przedłużenie działalności niektórych reaktorów, co budzi wiele pytań o przyszłość polityki energetycznej kraju.
Minister energii Mathieu Bihet (MR) zapowiada, że rząd chce przedłużyć pracę istniejących reaktorów, by osiągnąć co najmniej 2 GW mocy podstawowej, a docelowo nawet 4 GW. Wcześniejszy rząd już porozumiał się z operatorem Engie w sprawie wydłużenia pracy dwóch nowszych reaktorów – Doel 4 i Tihange 3 (po 1 GW każdy). Jednak co z pozostałymi reaktorami?
„Nie ma powodu, by reaktor musiał zostać zamknięty tylko z powodu wieku” – podkreśla Bihet. „Najważniejsze jest spełnienie norm bezpieczeństwa. Jeśli operator uzna, że przedłużenie działalności jest ekonomicznie uzasadnione, a organy nadzoru potwierdzą zgodność z normami bezpieczeństwa, to reaktory będą mogły dalej działać” – dodaje.
Engie niechętne dalszym przedłużeniom
Główna przeszkoda w planach rządu? Operator Engie nie chce przedłużać działalności innych reaktorów poza Doel 4 i Tihange 3. Firma argumentuje, że dostosowanie starszych jednostek do aktualnych standardów bezpieczeństwa byłoby zbyt kosztowne.
Jeśli rząd chce uratować Doel 1, 2 i Tihange 1, będzie musiał znaleźć innego operatora. Jedną z możliwości jest francuska EDF, która posiada 50% udziałów w Tihange 1. Jednak na razie żadne konkretne rozmowy w tej sprawie się nie toczą.
Niepewna przyszłość belgijskiego atomu
Na ten moment proces demontażu Doel 1 pozostaje w mocy – zgodnie z umową między Engie a belgijską Agencją Kontroli Jądrowej (AFCN). Każda decyzja o ewentualnym „zamrożeniu” reaktorów wymagałaby nowej oceny bezpieczeństwa oraz zmian legislacyjnych, na co obecnie nie ma gotowych planów.
„Dopóki nie przeprowadzimy dokładnej analizy stanu technicznego wszystkich reaktorów, nie ma sensu składać deklaracji” – podsumowuje Bihet.
Ostateczny los belgijskich reaktorów pozostaje więc niepewny. Choć rząd dąży do utrzymania energii jądrowej, opór operatora i brak konkretnych planów mogą oznaczać, że Belgowie faktycznie pożegnają się z kolejnymi reaktorami w najbliższych latach.