Decyzja belgijskiej stacji publicznej RTBF o nadaniu przemówienia inauguracyjnego prezydenta USA Donalda Trumpa z niewielkim opóźnieniem wywołała ostrą reakcję przewodniczącego partii MR, Georges’a-Louisa Boucheza. Polityk zarzucił nadawcy cenzurę i narzucanie określonych narracji.
Kontrowersyjna decyzja stacji
RTBF zdecydowała się na opóźnienie transmisji przemówienia, tłumacząc to koniecznością analizy treści pod kątem przestrzegania tzw. „kordonu sanitarnego medialnego”. Jak wyjaśniła Aurélie Didier, zastępczyni dyrektora ds. informacji, Donald Trump wielokrotnie posługiwał się językiem, który można zakwalifikować jako rasistowski, ksenofobiczny lub promujący nienawiść. Zdaniem stacji, takie podejście ma zapobiegać normalizowaniu podobnych wypowiedzi.
„Nie jest to cenzura” – podkreśliła Didier, zaznaczając, że RTBF od lat stosuje takie praktyki w przypadku treści mogących budzić kontrowersje lub przekraczać granice etyczne.
Reakcja lidera MR
Georges-Louis Bouchez nie krył oburzenia decyzją stacji. „Kto daje prawo tym ekspertom decydować, co jest dobre, a co złe? Demokratycznie wybrany prezydent nie powinien być traktowany w ten sposób” – napisał na Twitterze. Według niego, RTBF nie ma prawa stawiać się w roli arbitra decydującego o moralności czy wartości wypowiedzi. „To nie jest rola stacji publicznej. Nie są oni ministerstwem cenzury ani propagandy” – ostrzegał polityk.
Bouchez zapowiedział także, że jego partia podejmie kroki w tej sprawie, przypominając, że RTBF jest instytucją publiczną podlegającą nadzorowi rządu.
Debata o roli mediów publicznych
Sprawa wywołała szeroką dyskusję na temat granic odpowiedzialności mediów publicznych. Zwolennicy decyzji RTBF argumentują, że stacje mają obowiązek chronić społeczeństwo przed treściami, które mogą podsycać nienawiść czy polaryzować opinię publiczną. Z kolei krytycy, tacy jak Bouchez, uważają, że takie działania mogą być niebezpieczne dla wolności słowa i pluralizmu opinii.
Decyzja RTBF jest częścią szerszego problemu dotyczącego roli mediów w demokratycznym społeczeństwie oraz tego, gdzie kończy się odpowiedzialność za treści, a zaczyna kontrola przekazu. Jak zapowiedziano, debata na ten temat może wkrótce przenieść się na forum polityczne.