Problem nielegalnych składowisk odpadów w Brukseli od lat pozostaje wyzwaniem, które wydaje się nie mieć prostego rozwiązania. Jak wynika z badań Instytutu Statystyki i Analiz Brukselskich (IBSA), ponad połowa śmieci na głównych arteriach miasta pochodzi spoza regionu, głównie z Flandrii i Walonii. W szczególnie dotkniętym tym zjawiskiem Anderlechcie, lokalne władze szacują, że do skutecznego monitorowania sytuacji potrzeba nawet 2 000–3 000 kamer.
Bruksela jako cel „śmieciowych podróży”
Nielegalne składowiska to problem wynikający nie tylko z nieodpowiedzialnych działań mieszkańców Brukseli, ale także z praktyk osób spoza regionu. Wiele z nich przywozi odpady z sąsiednich regionów, gdzie wywóz śmieci jest droższy. Jak zauważa Christian Lamouline, burmistrz Berchem-Sainte-Agathe, zjawisko to jest obecne od lat. „Już na początku lat 2000 spotykaliśmy się z przypadkami, gdy ludzie wyrzucali worki ze śmieciami przez okna samochodów na głównych drogach prowadzących do Brukseli” – wspomina.
Tego typu działania szczególnie zauważalne są na terenach graniczących z innymi regionami, takich jak parkingi przy hipermarketach, okolice lasów czy przy głównych arteriach wjazdowych, takich jak avenue Charles-Quint czy chaussée de Gand.
Główne punkty zapalne miasta
Badania IBSA wskazują, że nielegalne składowiska koncentrują się wokół głównych arterii, takich jak chaussée de Mons, bulwar Léopold II, avenue Charles-Quint czy okolice kanału w centrum miasta. Problem dodatkowo potęguje brak skutecznego nadzoru społecznego w tych miejscach.
Od czasu wprowadzenia aplikacji Fix My Street w 2017 roku liczba zgłoszeń dotyczących nielegalnych składowisk wzrosła z 9 000 w 2012 roku do 20 000 w 2019 roku. Choć zgłoszenia te pomagają w identyfikacji problematycznych lokalizacji, skala wyzwań wciąż pozostaje ogromna.
Monitoring i kary: klucz do rozwiązania?
Jednym z największych wyzwań w walce z nielegalnymi składowiskami jest identyfikacja sprawców. Obecnie odbywa się to głównie za pomocą kamer i zatrzymań na gorącym uczynku. W Anderlechcie władze lokalne podkreślają, że dostępna liczba kamer jest zdecydowanie niewystarczająca. „Mobilne kamery nie są efektywne – sprawcy przenoszą się zaledwie 100 metrów dalej” – tłumaczy Achille Vandyck, radny odpowiedzialny za czystość.
Obecnie Agencja Bruxelles Propreté korzysta z około 20 kamer, które w 2024 roku pozwoliły na wystawienie 575 mandatów. Władze Anderlechtu szacują jednak, że potrzebne byłyby tysiące urządzeń, aby skutecznie kontrolować sytuację.
Długoterminowe rozwiązania: współpraca i prewencja
Eksperci i samorządowcy podkreślają, że problem wymaga kompleksowych działań. Wśród proponowanych rozwiązań wymienia się:
- Zwiększenie liczby kamer i agentów odpowiedzialnych za wystawianie mandatów,
- Lepszą współpracę między regionami, zwłaszcza na granicach, takich jak te w Anderlechcie, gdzie część chodnika należy do Flandrii, a część do Brukseli,
- Zmiany urbanistyczne, takie jak wprowadzanie funkcji mieszkalnych w obszarach przemysłowych, co może zwiększyć nadzór społeczny. Taki projekt jest planowany m.in. na skrzyżowaniu Charles-Quint i chaussée de Zellik.
Nie tylko mieszkańcy, ale i firmy
Wśród sprawców nielegalnych składowisk są również przedsiębiorstwa. Władze Berchem-Sainte-Agathe odnotowały przypadki dużych ilości odpadów pozostawionych przez zagraniczne firmy. „Na jednej z kamer zarejestrowaliśmy pojazd francuskiej firmy, który wyrzucał śmieci na naszym terenie. Niestety, brak odpowiednich umów między Belgią a Francją uniemożliwia wyciągnięcie konsekwencji” – zauważa Lamouline.
Podsumowanie
Nielegalne składowiska odpadów w Brukseli to problem, który wymaga pilnych i wielowymiarowych działań. Władze lokalne apelują o większe inwestycje w monitoring, lepszą współpracę między regionami oraz wzmocnienie działań prewencyjnych. Długoterminowe podejście, obejmujące zmiany urbanistyczne i zwiększenie nadzoru, może przynieść trwałe efekty, ale wymaga skoordynowanych działań na wszystkich szczeblach administracyjnych.