Redakcja SudInfo dotarła do historii Oliviera Scevenelsa, który po trzech dekadach działalności na rynku w Waremme i innych lokalizacjach w prowincji Liège musiał zamknąć swój mobilny biznes. Powód? Nowa ustawa zakazująca sprzedaży tytoniu na tymczasowych miejscach handlowych, takich jak rynki czy festiwale, która weszła w życie 1 stycznia 2025 roku.
Koniec rodzinnej tradycji
Rodzina Oliviera Scevenelsa przez ponad 80 lat prowadziła handel na rynkach prowincji Liège. Dziś ta tradycja nagle się kończy. „To dla mnie ogromny cios” – mówi niezależny przedsiębiorca, który z dnia na dzień stracił swoje źródło dochodu.
Nowe przepisy zakazują sprzedaży wyrobów tytoniowych i cygar na miejscach tymczasowego handlu, takich jak rynki, brocante czy festiwale. Dla Oliviera oznacza to całkowity zakaz prowadzenia działalności w miejscach takich jak Waremme, Chênée, Visé, Comblain, Aywaille czy Batte w Liège.
„90% mojego dochodu pochodziło z tytoniu”
Olivier wyjaśnia, że jego działalność opierała się głównie na sprzedaży tytoniu, papierosów, cygar i papierosów elektronicznych. „Ponad 90% mojego obrotu pochodziło ze sprzedaży wyrobów objętych akcyzą. Tylko 10% to sprzedaż akcesoriów takich jak zapalniczki, fajki czy bibułki” – precyzuje.
Od 2 stycznia Olivier pozostaje bezrobotny. „Siedzę w domu i robię inwentaryzację pozostałego towaru, by zamknąć księgowość. Czyszczę swój pojazd, żeby go sprzedać. Nie zamierzam wracać na rynki z innym asortymentem – w moim wieku nie ma to sensu. Zdobycie nowej klienteli zajmuje zbyt dużo czasu” – mówi z rezygnacją.
Mimo trudności Olivier nie traci nadziei. Jako posiadacz prawa jazdy na pojazdy ciężarowe planuje przebranżowić się i rozpocząć pracę w transporcie. „To wydaje się logiczne” – dodaje. Jego żona, która przejdzie na wcześniejszą emeryturę dopiero w 2027 roku, również będzie musiała znaleźć zatrudnienie na kolejne dwa i pół roku.
„Wyrzucony jak śmieć”
Olivier nie kryje żalu wobec nowych przepisów, które uważa za niesprawiedliwe. „To głupia i złośliwa ustawa. Głupia, bo klienci i tak nie przestaną palić. Złośliwa, bo odbiera się człowiekowi możliwość pracy, choć płacił podatki i działał zgodnie z prawem. Czuję się wyrzucony jak śmieć” – mówi z goryczą.
Jednak Olivier z wdzięcznością wspomina reakcje swojej klienteli. „Ostatni tydzień był pełen emocji. Dostałem mnóstwo wiadomości wsparcia – od klientów, ludzi z Batte, a nawet od osób, które nie palą lub są przeciwne tytoniowi. Przychodzili do mnie, żeby powiedzieć, że to, co mi zrobiono, jest obrzydliwe. To naprawdę podniosło mnie na duchu” – przyznaje z wdzięcznością.
Choć jego historia jest przykładem wpływu nowych regulacji, Olivier podkreśla, że najtrudniej jest pożegnać się z klientami, którzy przez dekady byli częścią jego życia zawodowego. „Za to wsparcie przez te wszystkie lata dziękuję z całego serca” – kończy.