Proces formowania nowego belgijskiego rządu, który miał zakończyć się przed końcem roku, ponownie napotyka na opóźnienia. Lider N-VA Bart De Wever, odpowiedzialny za negocjacje, otwarcie przyznał, że osiągnięcie porozumienia w najbliższych dniach jest mało prawdopodobne. Belgia wchodzi w 2024 rok bez nowego gabinetu, co zwiększa presję ze strony Unii Europejskiej i międzynarodowych rynków finansowych.
Kolejne przesunięcia i niepewność
Początkowo zakładano, że nowy rząd zostanie powołany do 20 września, w terminie oczekiwanym przez UE na przedstawienie budżetu. Następnie datę przesunięto na czas po wyborach komunalnych w październiku, potem na listopad, a później na grudzień. Dziś wiemy, że 31 grudnia Alexander De Croo pozostanie premierem rządu tymczasowego.
„Będę musiał objąć urząd burmistrza Antwerpii 2 stycznia, ponieważ negocjacje się przedłużają” – przyznał De Wever w rozmowie z flamandzką telewizją VTM.
Trudne rozmowy, ale dobra atmosfera
Pomimo opóźnień źródła bliskie negocjacjom wskazują na optymizm i konstruktywną atmosferę rozmów. „Nie ma już dużych punktów spornych, teraz to kwestia dostosowania szczegółów” – twierdzi osoba zaangażowana w negocjacje.
Ostatnie dni przyniosły rozmowy na temat kluczowych kwestii, takich jak migracja, mobilność, bezpieczeństwo, budżet i reforma opieki zdrowotnej. W najbliższych dniach kontynuowane będą negocjacje dotyczące reform strukturalnych oraz planów budżetowych.
Kontekst historyczny
Jeśli rozmowy przeciągną się na styczeń, proces formowania rządu może stać się jednym z najdłuższych w historii Belgii. Choć daleko do rekordów rządu Di Rupo z 2011 roku (541 dni) czy De Croo z 2019 roku (494 dni), trwające 200 dni negocjacje plasują tzw. rząd Arizony na trzecim miejscu pod względem długości trwania rozmów.
Rosnący dług i wyzwania budżetowe
Każdy dzień opóźnienia ma swoją cenę. Według De Wevera, każdy dzień bez nowego rządu powiększa dług narodowy o 500 euro na sekundę – lub nawet więcej, jak sugerują przedstawiciele N-VA. Oczekiwane cięcia budżetowe sięgają 20 miliardów euro, co stanowi ogromne wyzwanie dla przyszłego rządu.
Presja ze strony Europy i rynków finansowych rośnie, choć obecnie panuje względna cierpliwość. Jednak brak konkretnych działań może wkrótce doprowadzić do większego niezadowolenia zarówno w kraju, jak i za granicą.
Co przyniesie styczeń?
Niewiadomą pozostaje, czy negocjacje będą kontynuowane w intensywnym tempie w okresie świątecznym, czy nastąpi „bożonarodzeniowy rozejm”. Belgowie z niecierpliwością czekają na decyzje, które pozwolą ustabilizować sytuację budżetową i przygotować kraj na wyzwania przyszłego roku.
Jedno jest pewne – czas ucieka, a każdy dzień zwłoki zwiększa presję na negocjatorów. Belgia potrzebuje stabilnego rządu, aby sprostać wyzwaniom gospodarczym i politycznym 2024 roku.