Margaux, młoda lekarka ogólna, od kilku miesięcy bezskutecznie czeka na swój numer INAMI – dokument niezbędny do pełnoprawnej praktyki medycznej w Belgii. Procedura przyznawania numerów jest opóźniona z powodu braków kadrowych w komisji akredytacyjnej Fédération Wallonie-Bruxelles. Choć minister zdrowia regionu Walonii, Yves Coppieters, zapewnia, że rozwiązania są w przygotowaniu, dla Margaux i wielu młodych lekarzy sytuacja staje się coraz bardziej frustrująca.
Błędne koło biurokracji
Margaux, która ukończyła studia medyczne we wrześniu, od tamtego czasu walczy o uzyskanie numeru INAMI, który przyznawany jest lekarzom po zakończeniu trzyletniego stażu. Problemy zaczęły się już na etapie składania dokumentów.
– W połowie października dowiedziałam się, że mój wniosek nawet nie został otwarty – mówi Margaux. – Po dziewięciu latach nauki i licznych poświęceniach oczekiwaliśmy, że 30 września będzie symbolicznym początkiem naszej kariery. Zamiast tego, stoimy w miejscu i czujemy się jak zakładnicy systemu.
Konsekwencje finansowe dla lekarzy i pacjentów
Brak numeru INAMI oznacza, że Margaux nie może pracować na warunkach konwencyjnych. W praktyce przekłada się to na wyższe koszty dla pacjentów i niższe zarobki dla lekarzy.
– Lekarz z numerem INAMI pobiera za wizytę 32 euro, z czego pacjent odzyskuje około 28 euro. Natomiast młody lekarz bez numeru może pobrać jedynie 24 euro, a pacjent pokrywa resztę kosztów z własnej kieszeni – wyjaśnia Margaux. – To niesprawiedliwe zarówno wobec pacjentów, jak i młodych lekarzy.
Margaux znalazła tymczasowe rozwiązanie, pracując pod numerem innego lekarza. To jednak wiąże się z dodatkowymi komplikacjami formalnymi i księgowymi. – Nie każdy ma taką możliwość – dodaje. – To sytuacja niejasna i pełna niepewności, która obciąża zarówno nas, jak i naszych mentorów.
Przyczyny opóźnień: brak rąk do pracy
Lawrence Cuvelier, członek komisji akredytacyjnej, wskazuje na problemy kadrowe jako główną przyczynę opóźnień. – Każdy wniosek to obszerny plik dokumentów, który musi zostać dokładnie przeanalizowany – tłumaczy. – Choć sama komisja jest dobrze zorganizowana, proces wymaga wstępnej weryfikacji przez sekretariat, a tam braki kadrowe są szczególnie dotkliwe.
– Czasami wystarczy, że jedna lub dwie osoby zachorują, i cały system się załamuje – dodaje. – Od kilku lat sytuacja tylko się pogarsza. Pracujemy nad tysiącem wniosków rocznie, a opóźnienia stają się coraz większe. Idealnie byłoby, gdyby młodzi lekarze kończący staż w czerwcu otrzymywali swój numer już w październiku.
Ministerstwo obiecuje działania
Gabinet Yvesa Coppietersa, ministra zdrowia Walonii, potwierdza, że problem jest znany i priorytetowy. – Sytuacja jest trudna, ale pracujemy nad rozwiązaniami – zapewnia Jérôme Hardy, rzecznik ministra.
Wśród planowanych działań znalazły się:
- Uproszczenie procedur administracyjnych,
- Przyspieszenie rekrutacji dodatkowych pracowników,
- Digitalizacja procesu przetwarzania dokumentów, aby skrócić czas oczekiwania.
Problemy kadrowe spowodowały m.in. odwołanie posiedzenia komisji 30 października. Nowa sesja odbyła się dopiero 27 listopada, co dodatkowo wydłużyło proces. Aby usprawnić pracę komisji, planowane jest zatrudnienie trzech nowych sekretarzy, którzy mają pomóc w weryfikacji dokumentów.
– Dążymy do tego, by młodzi lekarze mogli rozpocząć pracę jak najszybciej, mimo obecnych ograniczeń kadrowych – podkreśla Hardy.
Przyszłość młodych lekarzy pod znakiem zapytania
Opóźnienia w wydawaniu numerów INAMI pokazują, że system administracyjny nie nadąża za rosnącymi potrzebami. Margaux i jej koledzy znajdują się w sytuacji niepewności, mimo wieloletniej edukacji i ciężkiej pracy.
– Po tylu latach nauki chcielibyśmy w końcu zacząć normalnie pracować – mówi Margaux. – Chcemy leczyć pacjentów, rozwijać nasze gabinety i realizować nasze powołanie. Ale biurokracja skutecznie nas powstrzymuje.
Choć ministerstwo zapewnia o planowanych reformach, młodzi lekarze muszą uzbroić się w cierpliwość. Przyszłość pokaże, czy obietnice poprawy procesów administracyjnych przyniosą realne efekty. Jedno jest pewne – belgijski system zdrowia potrzebuje młodych lekarzy, a każda zwłoka w ich akredytacji to strata dla całego społeczeństwa.